sobota, 26 stycznia 2013

Rozdział 29


Gdy spojrzałam w dół, zobaczyłam laleczkę Voodoo leżącą na wycieraczce. Była cała w szpilkach, gwoździach. Podniosłam ją , przez chwilę wpatrywałam się w nią ale po kilku minutach odwróciłam, zauważyłam moje imię i nazwisko wydziergane na plecach laleczki. Przeżyłam nie mały szok, zatkałam usta dłonią i dalej wpatrywałam się z niedowierzaniem w laleczkę. Kto mógłby być tak okrutny aby robić takie rzeczy? Tysiące myśli przeszło mi przez głowę. Nagle zobaczyłam Alka wchodzącego po schodach. Od razu mnie zauważył.

-Hej siostra, co tam słychać? – podszedł do mnie z uśmiechem i uściskał na przywitanie.

-Niezbyt dobrze, zobacz co było u nas na wycieraczce..- podałam mu laleczkę, zmarszczył brwi i dokładniej ją obejrzał -Wiesz kto to mógł zrobić? – zapytałam cicho.

-Domyślam się i chyba mam rację.. Ale poczekaj chwilę.. – Alk podszedł właśnie do naszego sąsiada, Pana Nowickiego, który właśnie zamiatał schody. Bardzo miły , w podeszłym wieku mężczyzna, pomocny, można z nim porozmawiać na jakikolwiek temat. Często zapraszał mnie i Alka na herbatę.

-Dzień dobry Panie Jarku!- powiedział z uśmiechem mój brat trzymając w rękach Voodoo.

-Dzień dobry chłopcze. W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? – zapytał się uśmiechnięty pan Nowicki po czym poprawił swoje okulary.

-Chciałem się zapytać, czy nie widział pan czasami kogoś kto zostawia pod naszymi drzwiami tą laleczkę? – wskazał na przyniesioną rzecz. Mężczyzna na chwilę się zamyślił, ale po chwili odpowiedział na pytanie mojego brata.

-Hmmm, jakieś 5 albo 7 minut temu, wchodziła do naszego bloku jakaś roztargniona dziewczyna. Była wysoka, miała ciemne długie włosy i piwne oczy. Piękna kobieta ale bardzo niekulturalna.

-Dziękuję Panu bardzo za pomoc i do zobaczenia. Mam nadzieję, że zobaczymy się u nas kiedyś przy kawie – uśmiechnął się szeroko i podszedł do mnie.

-I? – zapytałam zniecierpliwiona.

-Niekulturalna, wysoka ,brunetka z piwnymi oczami. Miałem rację, Magda- powiedział na jednym tchu podając mi laleczkę po czym wszedł do mieszkaniu, ja jeszcze przez chwile stałam w bezruchu na korytarzu. Ocknęłam się dopiero po minucie gdy Alek zawołał mnie abym przyszła do kuchni. Szłam do pokoju rozmyślając nad sytuacją. Czyli Magda mówiła prawdę, ona nie da mi spokoju.

-Widzę, za zaczęłaś robić zapiekanki – poruszał brwiami zacierając ręce – Kończymy? – zapytał z uśmiechem.

-Pewnie – cicho się zaśmiałam i wróciłam do krojenia pieczarek. Nieco się zamyśliłam, nieco, raczej bardzo. Nie wiadomo kiedy przecięłam sobie nożem palec. Krew była na całej tacy, szybko podeszłam do umywalki i obmyłam ranę. Alek podszedł do mnie z wodą utlenioną i plastrami.

-Siadaj..- wskazał na taboret. Grzecznie przytaknęłam i usiadłam na miejscu.

-Nie Alek, tylko nie to…- mówiłam szybko.

-Hah, taka duża a nadal boi się wody utlenionej? – zaśmiał się po czym otworzył buteleczkę.

-Taka tam trauma z dzieciństwa..- mruknęłam cicho i lekko się uśmiechnęłam po czym odwróciłam wzrok i zacisnęłam wargi.

-Poszczypie chwilkę i przestanie… - powiedział łagodnie po czym polał ranę wodą. Musze powiedzieć, ze nie było tak najgorzej. – Żyjesz? – zaśmiał się i odwrócił moją twarz.

-Nie, umarłam. – powiedziałam poważnym tonem i dałam mu kuksańca w bok.

-No to faaaajnie. Mam niezłe doświadczenie życiowe. Gadam z duchem siostry. Mhm – wyszczerzył się i napoczął plaster.

-Alek? – zapytałam cicho, przypatrując się jak ten duży człowiek doskonale radzi sobie z robieniem opatrunku.

-Hm?

-Co ja mam teraz zrobić? – szepnęłam z nadzieją, ze brat pomoże mi doradzić w sytuacji z Magdą.

-Nie ruszać się, bo ci krzywo opatrunek zrobię.

-Heh, okej. Ale nie o to mi chodziło…pytałam się o Magdę..

-Wydaje mi się, ze na pewno powinnaś powiedzieć o tym zdarzeniu Zbyszkowi, bo przecież to jego była co nie? – kiwnęłam twierdząco głową i pozwoliłam Alkowi na dalszą część swojego monologu – Na razie to tylko Voodoo, więc sprawy nigdzie nie zgłaszaj, ale widać, ze ta babka ma nieźle nasrane w głowie. Dobra, skończyłem – powiedział po czym zawiązał bandaż wokół palca.

-Dziękuję za wszystko – uścisnęłam brata i powróciłam do krojenia pieczarek. Alek poukładał pozostałe składniki na bułki i włożył je do pieca. Po niecałych 20 minutach zapiekanki były gotowe, wystarczyło je polać ketchupem i git. Posiłek minął nam w bardzo miłej atmosferze, przede wszystkim oparta była ona na sucharach mojego braciszka. Sypał jak z rękawa. Szybko się uczy od Krzyśka, szybko. Po kolacji poszłam do kuchni pozmywać, zanim się obejrzałam była już 20.  Nie miałam już na nic siły więc wzięłam laptopa i położyłam się na łóżku, akurat Olga była na Skypie, postanowiłam do niej zadzwonić.

-No aloha biczys – przywitałam się z kumpelą. Ja to nie wiem, widok jej twarzy zawsze poprawia mi humor.

-Siemano, co tam słychować? – zapytała szybko.

-Hmmm…dzień pełen wrażeń, tyle Ci powiem. Nudy na rozpoczęciu roku akademickiego, poznanie gościa z rocznika, skaleczenie…i takie tam..- postanowiłam, że sytuację z laleczką Voodoo ominę, Olga przecież nawet nie wie kim jest Magda. Opowiem jej wszystko przy następnej rozmowie, dzisiaj nie mam na nic siły.

-Huhu..nieźle Ci się ten rok akademicki zaczyna.

-Może jakoś przeżyję. No a co tam słychać na Białorusi?

-Widziałam się z Iwanem dzisiaj, był taki osowiały, przygnębiony.. no i schudł strasznie. Nie widziałam się z nim dawno, może to dlatego, ale nie wiem. Ale najgorsze jest to, że mało co nie pobił swojego kumpla, Maksa. Nie wiem co się z nim dzieje.. – schowała twarz w dłonie i odwróciła się.

-Heeej, spróbuj z nim porozmawiać..- powiedziałam najłagodniej jak tylko mogłam.

-Nie mam ochoty się nawet do niego zbliżać. Wiesz co podejrzewam? – powiedziała łamiącym się głosem, bałam się tego co wypowie. Zbierało mi się na płacz gdy widziałam w jakim jest stanie.

-Co?

-Że Iwan może brać narkotyki- po wypowiedzeniu tych słów poczułam przeszywający ból w sercu. Nienawidziłam Iwana, ale nie chciałam aby go coś takiego spotykało. Nigdy bym mu tego nie życzyła. Nie odzywałam się dobre kilka minut, wpatrywałam się tylko w ścianę, biłam się z myślami.

-Skąd masz takie przypuszczenia? – zapytałam po chwili.

-Czasem jest spokojny a czasami wybucha. Słyszałam też, że ma kłopoty z sercem.. Ola..  naprawdę, wydaje mi się, że on bierze.. – powiedziała z niepokojem w głosie.

-Na razie nic nie oceniajmy ..nie jesteśmy niczego pewne. Wiesz, ja chyba już pójdę, muszę sobie wszystko na spokojnie poukładać.

-Rozumiem, w takim razie dobranoc..- po tych słowach rozłączyła się, a ja wyłączyłam laptopa. Postanowiłam, że pójdę się umyć i idę spać. Chciałam tylko jednego – aby ten dzień się wreszcie zakończył. Inauguracja, nowa znajomość, incydent z laleczką Voodoo, skaleczenie i wiadomość, że były przyjaciel prawdopodobnie ćpa, to chyba za dużo jak na jeden dzień. Na szczęście sobota minęła bez żadnych nowości ani skandali. Prawie całą przeleżałam i nic nie robiłam. Miałam luzy bo Alek pojechał do Kaski aby się z nią pożegnać na te dwa dni. Nie było go prawie całe popołudnie. Gdy wrócił musiałam się trochę ogarnąć bo znowu by się czepiał, że nic nie robię.
______________________________________
No i Zaksa zagra jutro w finale. Jakie są wasze wrażenia po dzisiejszym meczu? :)

3 komentarze:

  1. no gdzie tan bartman się podziwia jak jest potrzebny oli nooo... :)

    OdpowiedzUsuń
  2. hymm dziś wygra Sovia <3 na bank a rozdział fajny, kurde ja sie pytam gdzie jest Bartman?

    Olka

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
    po więcej szczegółów zapraszam do siebie: siatkowkowe-story.blogspot.com/2013/01/nominacja-p.html
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń