sobota, 19 stycznia 2013

Rozdział 25


Kolejne dni mijały bardzo szybko. Spędzałam czas ze Zbyszkiem, Alkiem i Kaśką. Tak na okrągło. Nie nudziło mnie to, w ciągu miesiąca poznałam ich bardzo dobrze. Z Bartmanem miałam świetne kontakty, rozumieliśmy się bez słów. Jest najcudowniejszym facetem jakiego dotąd poznałam, czułam się przy nim bezpieczna i przede wszystkim szczęśliwa. Kiedy się z nim spotykam, zapominam o otaczającym mnie świecie, a wszystkie smutki i wspomnienia uciekają. Sytuacje z Białorusi rzuciłam w zapomnienie, kłótnie z Iwanem, śmierć ojca…Teraz zaczynam nowy, lepszy rozdział w moim życiu. W końcu zbliżał się ten dzień, ważny dla mojego lubego. Rzeszowscy zawodnicy mieli się zmierzyć z drużyną z Bełchatowa. Cieszyłam się na ten mecz, dostałam nawet bilety od Zbyszka, problem w tym, że dopadła mnie choroba. Bartman i Alek nie byli z tego powodu zadowoleni, ale nic nie mogli poradzić. Zostało mi leżenie w łóżku i oglądanie transmisji w moim ukochanym telewizorku.

-Czyli Cię dzisiaj nie będzie? – Bartman podszedł do mojego łóżka i kucnął koło mnie.

-Duchem będę, ciałem niestety nie…- blado się uśmiechnęłam.

-Szkoda, ale trzymaj kciuki!

-O to nie masz się co martwić – ujęłam jego twarz w dłonie i mocno pocałowałam.

-Szkoda. To ja będę się zbierać, Alek już wyszedł i pewnie na mnie czeka. – powiedział po czym się uśmiechnął i poszedł w stronę drzwi.

-Skopcie im tyłki! – krzyknęłam i roześmiałam się sama do siebie.

Nie minęło 10 minut a do mojego mieszkania wparowała uśmiechnięta i ubrana w pasiaka Kaśka.

-Czyli Cię nie będzie dzisiaj na meczu? – zapytała z grymasem na twarzy.

-Wypadałoby się przywitać– powiedziałam z ironią.

-Ano, cześć! – machnęła ręką i poszła do kuchni nalać sobie soku.

-A co do twojego pytania, to idę na mecz – wyszczerzyłam się i wstałam z łóżka. Zszokowanie na twarzy Kaśki było nie do opisania. Mało co nie zachłysnęła się sokiem.

-Ale ty podobno chora jesteś?!
-Podobno, tak naprawdę to od dwóch dni czuję się dobrze, a dzisiaj chciałam zrobić chłopakom niespodziankę i przyjść na mecz im pokibicować – powiedziałam wstając z łóżka i przeciągając się we wszystkie strony. Choroba ma swoje dobre strony, wyspałam się za wszystkie czasy.

-Skubanica! Moja krew! Piąteczka ! – powiedziała z entuzjazmem. Przybiłam z nią głośną piątkę i zaczęłam robić sobie przekąskę – Tylko czemu mi nie powiedziałaś? – jej usta w tym momencie przypominały literę „C”. Nawet nie wnikam jak ona to zrobiła.

-Wolałam to zachować dla siebie. A tak w ogóle, to pójdę się ogarnąć, chłopacy zaczynają mecz za 4 godziny a ja nadal wyglądam jak..jak…nawet nie wiem jak to nazwać..- zamyśliłam się.

-…jak pomiot chińskiego taksówkarza…- dopowiedziała po czym się wyszczerzyła. Ta to zawsze wie co powiedzieć.

-Emmm…masz rację – odparłam spoglądając w lustro. Poszłam do łazienki, dzięki prysznicowi zmyłam z siebie ten cały brud i chorobę, nareszcie. Brakowało mi tego. Wysuszyłam włosy i tradycyjnie je rozpuściłam na samym końcu zrobiłam makijaż. Podkład, grubsza kreska, tusz i make-up, gotowy. Co do ubioru? To chyba oczywiste, pasiak, szalik Asseco Resovii, dobrałam do tego wszystkiego czarne legginsy i długie Conversy tego samego koloru.

-No to, to ja rozumiem! – powiedziała gdy zauważyła mnie wychodzącą z pokoju – Inna Ola! Nareszcie – uśmiechnęłam się tylko i usiadłam koło niej, miałyśmy jeszcze 2.5h do meczu. Postanowiłyśmy, że wyjdziemy za półtorej godziny. W tym czasie obejrzałyśmy sobie Rozmowy w toku, nieźle się przy tym uśmiałyśmy. To było jedno z licznych zajęć, które wprost uwielbiałyśmy. Maraton Rozmów w Toku, odhaczony, czas się zbierać. Szybko dotarłyśmy z Kaśką pod halę Podpromie, mimo iż była godzina do meczu, kibiców było mnóstwo, większość kibicowała gospodarzom, czyli naszym Resoviakom. Zajęłyśmy swoje miejsca i czekałyśmy na mecz. Zawodnicy zaczęli już wbiegać na boisko aby się rozgrzewać. Na samym początku pojawili się Bełchatowianie, dopiero po kilku minutach rozgrzewali się Rzeszowscy zawodnicy. Mecz zaczął się, niefortunnie dla Resoviaków. Szczęśliwe serwisy Bełchatowian dały im spore wyprzedzenie. Było 13:8, co jak co Skra radziła sobie w ataku. Po chwili Winiarski psuje zagrywkę i tym sposobem jest 13:9, nadal duża różnica punktów, mimo to Rzeszowianie nie poddają się. Walka toczyła się bardzo zacięcie. Piłka setowa dla Skry 24:23. Lotman na zagrywce, aut. I set wygrany przez Bełchatowian. Drugi, bardziej emocjonujący niż pierwszy, szli łeb w łeb, jednakże kontra Wlazłego na kompletnie czystej siatce, zakończyła II set porażką drużyny z Rzeszowa. Nastała przerwa, podbiegłam do barierek, Zbyszek nie zauważył mnie, trener tak. Zawołał Zbyszka i powiadomił go, że jestem na meczu. Ten szybko odwrócił się i podbiegł w stronę barierek. Szczęśliwy, ale zarazem przygnębiony i smutny.

-Ty niby chora jesteś – pocałował mnie w policzek.

-Niby, chciałam Ci zrobić niespodziankę. Dawaj z siebie wszystko. Dasz radę. Trzymam kciuki – pocałowałam go namiętnie i kazałam wracać na boisko. Chyba dało mu to niezłego kopa bo III seta rozpoczęli świetnie, niestety później było już coraz gorzej. 23:22 dla Skry. Bartman na zagrywce, jego piekielny serwis obronili siatkarze z przeciwnej drużyny spod band reklamowych. Piłka trafia do Kłosa, a ten ratuje się lekką kiwką koło siatki co zaskakuje rzeszowian. I takim sposobem jestem piłka meczowa dla Skry. Na twarzy Zbyszka  można było wyczytać rezygnację. Ostatnia akcja, zablokowany
Kovacević! Koniec meczu. I tak oto PGE Skra Bełchatów ograła w trzech setach Asseco Resovię Rzeszów w meczu 11. kolejki PlusLigi. MVP został Konstantin Čupković. Należało mu się, świetnie zagrany mecz. Perfekcyjne ataki i zagrywki.
Po całym spotkaniu podeszłam pod barierki wypatrując Zbyszka. Był tam, w nie najlepszym nastroju.

-Zbyszek! – krzyknęłam. Od razu się odwrócił, podszedł do mnie, nic nie powiedział tylko patrzył mi się w oczy. Ujęłam jego twarz w ręce – Byłeś świetny – szepnęłam.

-Wcale nie, byłem do kitu. Mogłem dać z siebie wszystko, nie zrobiłem tego… - odwrócił wzrok i spojrzał na kibiców. Był zdenerwowany na siebie. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie.

-Zibi, każdemu sportowcowi zdarzają się dobre i złe chwile. Tak czy tak, byłeś dzisiaj niesamowity, mimo tego, że przegraliście kibice was kochają i nigdy nie przestaną! – powiedziałam z entuzjazmem i pokazałam na kibiców Resovii. Mina Zbyszka nieco się poprawiła, uśmiech na jego twarzy zagościł na chwilkę –Kocham Cię ,Zbyszek – pocałowałam go namiętnie, odwzajemnił go.

-Cieszę się, że przyszłaś..

-Dla Ciebie wszystko – uśmiechnęłam się lekko, a Zbyszek odgarnął mi kosmyk włosów z czoła.

-Muszę lecieć, do zobaczenia! – pocałował mnie w policzek i ruszył w stronę drzwi, jednakże zatrzymał go dziennikarz. Zbyszek pomimo oporów udzielił mu wywiadu. Z daleka się temu przyglądałam.

-Co się dziś stało? – zaczął niewinnie dziennikarz.

-Porażka, inaczej tego ująć nie można. Bełchatowianie byli dzisiaj lepsi, my za to mieliśmy kłopoty z serwowaniem i przyjmowaniem zagrywki. Najbardziej jednak smuci mnie fakt, że sam siebie zawiodłem, wiem, że mogłem lepiej dzisiaj zagrać. – powiedział ze spokojem i rezygnacją w głosie Zbyszek.- Cieszy mnie jednak to, że przez cały czas na trybunach kibicowała mi najważniejsza osoba w moim życiu – odwrócił wzrok w moją stronę i szeroko się uśmiechnął. Dziennikarz zrobił zdezorientowaną minę.

-Czyżby dziewczyna? – zapytał.

-Tak, najukochańsza. Zawsze przy mnie jest. Nigdy się na niej nie zawiodłem. Kocham ją! – powiedział z entuzjazmem w głosie Zbyszek. Wiele osób zmierzyło mnie w tym momencie wzrokiem, czułam się dość niezręcznie. Zibi kontynuował wywiad jeszcze kilka chwil, po czym go zakończył ,a ja udałam się do wyjścia.  Poczekałam z Kaśką na chłopaków dobre pół godziny, w tym czasie zebrały się także wierni kibice oraz „hotki” oczekujący na autografy swoich idoli. Po kilku minutach zobaczyliśmy całą drużynę Resovii, podbiegłam do Zbyszka i pocałowałam go w policzek, przywitałam się z bratem i chłopakami.
-Świetny mecz.. Gratulacje! -  uścisnęłam każdego z osobna. Nie byli w sosie, nie chcieli nawet ze mną rozmawiać.

-Bywało lepiej..- zamruczał ponuro Igła.

-Chodźmy już…- szepnął mi do ucha Zbyszek i wziął mnie za rękę. Posłusznie przytaknęłam i poszłam z Zibim w kierunku samochodu.

3 komentarze:

  1. Słodko się zrobiło, przez te słowa Zbyszka do wywiadu :)
    Mam nadzieję, że pasiaki szybko pozbierają się po porażce z Skrą i nastroje w drużynie wrócą!

    zapraszam do mnie na http://as-prosto-w-serce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny rozdział .! ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Siema, jak byś miała czas to możesz odwiedzić naszego bloga. Dopiero zaczynamy, ale mamy nadzieję, że wkrótce pójdziemy jak Dzik w żołędzie ;)
    http://volleyball-perversion.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń