czwartek, 10 stycznia 2013

Rozdział 20


Obudziłam się około 10, blisko mnie leżał nadal śpiący Zbyszek, nie miałam serca go budzić więc sprytnie wywinęłam się z jego uścisku i poszłam do łazienki. Za pięknie to ja nie wyglądałam. Musiałam doprowadzić się do porządku. W tym celu ubrałam się w jasne rurki ,granatowy luźny sweter i białe Vansy. Włosy tradycyjnie rozpuściłam. Szybko wymknęłam się po cichu z łazienki aby nikogo nie obudzić. Ku mojemu zdziwieniu Kasia już jadła śniadanie w kuchni, zajadała się jajecznicą ze szczypiorkiem i pomidorami.

-Smacznego – uśmiechnęłam się.

-Dziękuję.

-Zrobiłaś mi smaka na tą jajecznicę, chyba też sobie ją zrobię. Alek jeszcze śpi? – zapytałam rozbijając jajko.

-Taaak, ale nie dziwię się mu i Zbyszkowi, całkiem sporo wczoraj wypili – przerwał jej niestety telefon. Szybko podbiegłam aby odebrać.

-Halo?

-Ola? Dlaczego Alka i Zbyszka nie ma na treningu?!  - trener, był wyraźnie zdenerwowany. Nie dziwię się mu, sama też byłam na nich wściekła, nic nie powiedzieli, że mają rano trening.

-Za 15 minut będą! Obiecuję! – powiedziałam do słuchawki.

-Dobrze, ale ani minuty dłużej.
-To będzie już na mojej głowie. Do widzenia – powiedziałam i szybko się rozłączyłam. Po telefonie od razu pognałam do mojego pokoju i jednym ruchem ściągnęłam kołdrę ze Zbyszka. Ani drgnął. Dalej leżał w wyznaczonej pozycji. No to czas na bardziej drastyczne metody.

-Wstawaj leniuuu! – krzyknęłam i pocisnęłam w niego poduszką. Ten o mało co nie spadł z łóżka, był nieźle zdezorientowany.

-Co jest? – powiedział zaspanym głosem.

-Trening! Wstawaj, trener dzwonił. Za 15 minut macie być już na hali! – wydaje mi się, że informacja o treningu bardziej go obudziła niż mój atak poduszką. Szybko zaczął się ubierać, nie tracąc czasu weszłam do sypialni Alka, ten już nie spał i właśnie zakładał koszulkę.

-Trening! – krzyknęłam.

-Dooobra, słyszałem co mówiłeś do Zbyszka. Zresztą…cały blok chyba słyszał, tak się wydzierałaś – roześmiał się.

-Nie polemizuj, ruchy, ruchy chłopcy!- pognałam ich i wzięłam kluczyki do samochodu.

-Nie mów, że ty będziesz prowadzić – powiedział Zbyszek.

-Proszę was, jesteście cholernie zaspani, jeszcze by się coś stało – pocałowałam go w policzek, wzięłam torebkę i wyszliśmy z mieszkania. Całą czwórkę wsiedliśmy do samochodu. Pojechaliśmy Audi Zbyszka, po niecałych 5 minutach drogi dotarliśmy pod halę.

-Mam pomysł, zostańcie u nas na treningu a po nim pójdziemy na pizzę? – zaproponował Zbyszek.

-Mi pasuję, lepiej się poznamy – powiedziała Kasia. Kiwnęliśmy wszyscy głowami po czym Alek i Bartman udali się do szatni a my weszłyśmy na halę, reszta drużyny już trenowała. Zauważyłam trenera, podbiegłam do niego.

-Chłopcy już są w szatni, zaraz przyjdą – powiedziałam z uśmiechem na twarzy. Trener był lekko zniecierpliwiony, ale mimo to odwzajemnił mój uśmiech.

-Dobrze, dziękuję Ci. Teraz już wiem, że będę mógł do Ciebie dzwonić w razie potrzeby –powiedział i wrócił do chłopaków.
Szybko i niezauważalnie poszłyśmy z Kasią na trybuny, po chwili na parkiet wbiegli nasi chłopcy. Zbyszek posłał mi oczko i zaczął trenować. Dzisiaj zawodnicy dawali z siebie wszystko, widać było, że się starają. Ja w tym czasie rozmawiałam z Kasią, czuję, że będziemy dobrymi kumpelami. Coraz lepiej się dogadywałyśmy. Wyszłyśmy z hali po zakończonym treningu. Dochodziła godzina 13, poczekałyśmy chwilę na chłopców, w tym czasie minęliśmy się z Pitem.

-Witam, witam – powiedział z uśmiechem na twarzy.

-A dzień dobry Piotrze – roześmiałam się.

-Jak oficjalnie – odparł.

-A tak w ogóle , Kasia, to jest Piotrek, Piotrek to jest Kasia - zapoznałam ich ze sobą.
-Miło poznać – powiedziała Kasia uśmiechając się do Pita, zdziwiłam się, że nie skakała z radości, piszczała i te bzdety. Rzeczywiście nie znała siatkarzy, było jej to obojętne, tak jak powiedział wczoraj mój brat.
-Jest dziewczyną Alka –odparłam a Kasia pokiwała twierdząco głową.

-Buuu, szkoda  - zrobił minę w podkówkę.

-Nie przeżywaj – poklepałam Pita po ramieniu.

-Nie chcę być całe życie kawalerem – teatralnie otarł łzę spod oka.
 Porozmawialiśmy jeszcze chwile z Piotrkiem , ale niestety musieliśmy kończyć bo on miał się spotkać z lekarzem a my zobaczyłyśmy swoich mężczyzn na horyzoncie. Pożegnaliśmy się z nim i podeszliśmy do siatkarzy. Zbyszek obdarował mnie namiętnym pocałunkiem, spoglądając kącikiem oka zauważyłam, że Alek zrobił to samo Kasi. Szybko weszliśmy do samochodu, tym razem jeszcze ja prowadziłam. Podjechaliśmy pod najbliższą pizzerie i ze względu na ładną pogodę usiedliśmy na tarasie. Zamówiliśmy pizzę i zaczęliśmy czekać. W tym czasie wspominaliśmy z Alkiem śmieszne historie z naszego życia, przy tym opowiadając je Kasi i Zbyszkowi, mieli z nas niezły ubaw.

-Haha, a pamiętasz jak pani z chemii wyrzuciła twój plecak przez okno z drugiego piętra?  - powiedziałam do Alka ciągle się śmiejąc.

-Taaa, jeszcze taka małpa z niej była, że zamknęła drzwi żebym po  ten plecak czasami nie poszedł – wywrócił oczami a zaraz potem sam zaczął się śmiać. Kto jak kto, ale chyba Alek miał u pani od chemii najbardziej przekichane. Ja lepsza nie byłam, no w końcu, wszystko zostaje w rodzinie. W każdym razie czasy szkolne świetnie wspominam i nigdy ich nie zapomnę.
Po opowiadaniu historyjek i rozmawianiu zaczęliśmy się zbierać. Całą przyniesioną pizzę zjedliśmy w mgnieniu oka. Co prawda, sami chłopcy zjedli jej ¾, ale co się dziwić. Po treningu i to jeszcze bez śniadania. Razem z Kasią wstaliśmy od stolika i ruszyliśmy do wyjścia, chłopaki poszli zapłacić za posiłek więc poczekaliśmy na nich przy drzwiach.

-Panowie razem? – zapytała kelnerka.

-Tak, od dwóch lat – powiedział Zbyszek z poważną miną, po czym mało co nie popłakał się ze śmiechu, zresztą my też. Za to pani kelnerka była nieco zdezorientowana. Po zapłaceniu za posiłek poszliśmy się przejść w stronę parku. Słońce świeciło co nie miara. Usiedliśmy sobie we czwórkę na murku w cieniu pod drzewem. Zauważyłam dwie panie w podeszłym wieku siadające na tym samym murku, tylko kilka metrów dalej.

-Nie, nie, nie, proszę tylko nie to…- wyszeptał Zbyszek.

-Yyyy, co? – zapytałam zdezorientowana.

-…a jednak – powiedział i odwrócił wzrok.

-Co?!

-Ekshibicjonistki na 15 – powiedział i zaczął się śmiać. No tak, dwie starsze panie poszły się opalać a przy tym ukazywać swoje względy na światło dzienne.

-Ja dopiero co pizzę jadłem…- powiedział ze skwaszoną miną Alek. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Zmieniliśmy miejsce spoczynku i posiedzieliśmy w spokoju. Po chwili zdałam sobie sprawę, że nie mam telefonu do Kaśki. Szybko się wymieniliśmy numerami i wróciliśmy do rozmowy. Spojrzałam na zegarek, zbliżała się 19. Z nimi to zawsze czas szybko mija. Stwierdziliśmy, że czas już wracać. Alek z Kasią szli przed nami, my zostaliśmy w tyle trzymając się za ręce.

-Ostatnio spędzamy dużo czasu ze sobą – powiedziałam lekko się uśmiechając.

-Mi to tam pasuje – powiedział po czym mocno mnie przytulił.

-Kocham Cię -  powiedziałam cicho i musnęłam jego usta.

-Co ty tutaj robisz?! – usłyszałam krzyk jakiejś kobiety, nie zwracałam na to uwagi, do czasu gdy ta kobieta zmierzała w naszym kierunku.
_______________________________
Jak wam minął czwartek? :)

6 komentarzy:

  1. Pojawił się dziesiąty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com , serdecznie zapraszam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooooooooo jestem ciekawa co to za kobieta ! :D
    świetnie, świetnie, jak zwykle c:


    zapraszam do siebie c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się okaże już jutro :)
      Dziękujemy i pozdrawiamy! :D

      Usuń
  3. Kiedy dodacie nowy rozdział? Kurde no! Doczekać się nie moge! :)
    P.S. Rozdział ŚWIETNY!

    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już jest :)
      Rozdziały są dodawane we wtorki, czwartki, soboty i niedziele. W okolicach godziny 18 :D
      Dziękujemy i pozdrawiamy :)

      Usuń