sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 42


Był już 18 grudnia, wielkimi krokami zbliżały się święta, a ja nadal zmartwiałam się tym gdzie je spędzę. Tak czy inaczej, chyba nadeszła pora abym porozmawiała o tym ze Zbyszkiem. Chciałam wiedzieć co on ode mnie oczekuje, gdzie chce spędzić te święta. Postanowiłam zacząć tą rozmowę dzisiaj, mieliśmy spotkać się w parku o 13, tym naszym ulubionym. Spędziliśmy tam w wakacje wspaniałe chwile, na samą myśl o nich, uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Odstroiłam się dzisiaj w czarne legginsy, szeroki, ciepły sweter over size, czarny komin i moje ukochane kozaki z kożuchem. Z racji tego, że śnieg padał w najlepsze, mojej kurtki zabraknąć też nie mogło. Tak odstrojona wyszłam z mieszkania i skierowałam się w kierunku wyjścia. Przez szklane drzwi wyjściowe zauważyłam Zbyszka, który oparty o maskę samochodu, czekał na mnie i wpatrywał się w moje okno.

-Co tam wypatrujesz? – podbiegłam do niego szybko i dałam mu całusa w policzek.

-Wypatruję Ciebie – uśmiechnął się szydersko i objął mnie w pasie.

-Ale że tam na górze? – zapytałam zdziwiona pokazując palcem na okno – Jakoś latać nie umiem –uśmiechnęłam się nieśmiało i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Była taka ciepła i miękka. Cały on, pachniał nutką wanilii i pomarańczy. Kochałam ten zapach.

-Poczekajmy – wyszczerzył się i objął mnie ramieniem – To co? Idziemy? – zapytał po chwili.

-Pewnie – uśmiechnęłam się i dalej, wtuleni w siebie poszliśmy w kierunku naszego parku. Było dosyć chłodno, gdzieniegdzie padał także śnieg. – I jak tam humorek przed meczem z Jastrzębskim? – zapytałam się Bartmana, patrząc w jego oczy.

-Hmmm, dziwnie – uśmiechnął się szeroko – Z jednej strony się stresuję, ale wiem, ze trenowałem, więc powinno się wszystko udać. Jestem w  dobrej formie, to też plus. Ale z drugiej strony będę rywalizować z przyjacielem, to trochę mi nie pasuję – na jego twarzy pojawił się grymas, ale nie dziwię się mu.

-No tak, graliście w tym samym klubie. Przyzwyczailiście się do siebie, i do tego, że macie tego samego przeciwnika..- westchnęłam wymuszając na swojej twarzy uśmiech.

-Rozumiesz mnie jak mało kto – pocałował mnie w czoło i objął ramieniem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Bardzo miło mi było słyszeć takie słowa.

-Ale może pojedziesz ze mną do Jastrzębia na mecz? – zapytał niespodziewanie. Zatkało mnie totalnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ten mecz odbędzie się 22 grudnia, jest już 18, niebawem są święta. Gdybym zostawała na nie w Polsce, to oczywiście, pojechałabym, ale gdy wyjadę na Białoruś, nie będę miała takiej możliwości –Spotkamy się z Michałem, no wiesz, tak prywatnie – mrugnął  okiem i przeczesał ręką moje włosy. To był chyba właściwy moment, abym zaczęłam rozmowę o świętach.

-Zbyszek..- odsunęłam się od niego. Zmarszczył brwi i uważnie mi się przyjrzał – Ja nie wiem czy będę mogła.. Chciałam już dawno o tym z Tobą porozmawiać, tylko nie wiedziałam jak się do tego zabrać.

-Wal prosto z mostu – powiedział stanowczo przeszywając mnie wzrokiem.

-Na pewno?

-Tak.

-Nie mam zielonego pojęcia gdzie spędzę tegoroczne święta. Jestem rozdarta między Polska a Białorusią. Chciałabym  z Tobą zostać, spędzić chociaż jeden dzień, ale z drugiej strony, z mamą nie widziałam się od kilku miesięcy, też chciałabym ja przytulić i spędzić z nią święta. Jakby nie patrzeć, została sama w tym domu..

-Jedź na Białoruś – przerwał mój monolog –Grałem za granicą i wiem jak to jest nie widzieć się z kimś kogo się kocha, te kilka dni spędzonych razem uszczęśliwia człowieka jak mało co. Wiem co czujesz, mną się nie przejmuj. Oczywiście, że chciałbym spędzić z Tobą chociaż jeden dzień, ale cóż.

-Kocham Cię – wtuliłam się tylko w jego tors – Wiem teraz na czym stoję.

-Na ziemi – zaśmiał się i pocałował w czoło.

-Nie.

-Dlaczego?

-Bo jestem w niebie – powiedział mrużąc oczy – I to wszystko dzięki Tobie – wyszczerzyłam się i pocałowałam go w usta.
-Kiedy masz zamiar wyjechać? – zapytał po chwili.

-Chciałabym pomóc mamie przy porządkach, w kuchni..  Ale drużyna nie może grać meczu bez kapitana! Więc zapewne wyjedziemy 22 – uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego z dołu.

-Czyli jest szansa, że będziesz nam kibicować? – od razu się ożywił a w jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
-Duchowo tak, fizycznie raczej nie. Mecz będzie w Jastrzębiu – posłałam mu przymusowy uśmiech i chwyciłam za rękę.

-Racja, gdybym tylko mógł Cię tam zabrać…- westchnął.

-Ale nie możesz. Ja sama też nie mam prawka. JESZCZE – zaakcentowałam ostatnie słowo i uśmiechnęłam się szeroko. W okolicach maja albo kwietnia na pewno zrobię sobie prawo jazdy. No bo w końcu na Alku i Zbyszku zawsze żerować nie będę- Ale po meczu, od razu do Ciebie zadzwonię! – wyjęłam palce jak do ślubowania.

-Dobrze, dobrze – uśmiechnął się i po chwili znów kontynuowaliśmy nasz spacer.

-Moja mama bardzo chciałaby Cię znów zobaczyć – przypomniała mi się ostatnia rozmowa telefoniczna z moją rodzicielką.

-Ja też bym chciał z nią porozmawiać – na jego twarzy pojawił się nieśmiały uśmiech – Tym razem na spokojnie. Ostatnie nasze spotkanie było dosyć… dziwne i niemiłe..

-Taaak..Iwan..- spuściłam wzrok i wpatrywałam się w chodnik przypominając sobie sytuację ze szpitala. Każde jego słowo i widok wszystkich urządzeń podłączonych do jego ciała. Przeszedł mnie nie mały dreszcz. Od razu opatuliłam się szalikiem.

-Wiesz co z nim? – zapytał ciepło obejmując mnie ramieniem, widocznie zauważył, że zrobiło mi się zimno.

-Nie wiem, Olga nie odzywa się od dłuższego czasu. A o nim to już nawet nie mówię. Może jak będę na Białorusi to pogadam z nią na spokojnie.. W końcu musi mieć jakieś wsparcie.

-No tak, jej na pewno łatwo nie jest – powiedział cicho. Miałam wrażenie, że rozumie mnie doskonale.

-Tak, zwłaszcza, że przyjaźniłyśmy się z Iwanem od dzieciństwa..- westchnęłam i ścisnęłam rękę Zbyszka.

-Ludzie się zmieniają.

-Tak…Ale nie rozmawiajmy już o tym – otrząsnęłam się i spojrzałam na Zbyszka. Ten tylko mi przytaknął i dalej spacerowaliśmy naszym ulubionym parkiem. Wyglądał świetnie zimą, wszystkie drzewa, na których rozpościerał się śnieg, białe uliczki. Było pięknie. Ten park budził wiele emocji, dlatego, że  bardzo dużo się tu wydarzyło. Kłótnia z Magdą, pierwsze randki z Zibim, czasem także samotne spacery. Tak oto w ciszy, rozmyślając, spacerowaliśmy sobie przytulając się do siebie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Uwielbiałam jego ciepło, dotyk. Nie wiem co będzie, gdy wyjadę na święta na Białoruś. Będę strasznie za nim tęsknić. Jak jeszcze za nikim w życiu.

-Kiedy się zobaczymy ostatni raz przed świętami? – zapytałam  spoglądając w jego głębokie, zielone oczy.

-Chyba 21..wtedy już wyjeżdżamy do Jastrzębia..- westchnął i pogłaskał kciukiem mój policzek.

-Nie będziemy się widzieć przeszło tydzień – odparłam ze smutkiem w głosie.

-Taak, strasznie nad tym ubolewam. Ale po Twoim powrocie, będziesz miała mnie przy sobie cały czas – uśmiechnął się szeroko i pocałował w usta. Po dwugodzinnym spacerze postanowiliśmy się pożegnać, on miał załatwienia na mieście, a ja przemarzłam jak jeszcze nigdy dotąd. Szybko dotarliśmy pod mój blok. Pożegnałam się  ze Zbyszkiem i weszłam do mieszkania myśląc nad tym jak wszystko się potoczy. Szybko poszłam w stronę mojego pokoju, wykorzystałam fakt, że nie ma brata w domu i wszystkie prezenty pozamawiam już dziś.
_________________________________
Rozdział pojawił się teraz, gdyż później nie mogłybyśmy go dodać ;C
Pozdrawiamy wszystkich i zapraszamy do komentowania! ;*
Enjoy! :)

3 komentarze:

  1. 18 grudnia u Was na blogu czyli urodziny Cichego Pita :D ^^
    Rozdział cudowny, wyjaśnili sobie wszystko :)) Tydzień rozłąki to nie jest aż tak dużo. Dadzą radę :)
    .
    Dzisiaj 23 luty więc 1000 lat dla Michała Kubiaka!♡♥♡
    Pozdrawiam i czekam na kolejny: Marta♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny ,jak ta para się rozumie to ja nie mogę ;p Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze ,ze porozmawiali o świętach i w ogóle :D rozdział jak zwykle świetny! :D czekam na kolejny c: i zapraszam do siebie c:

    OdpowiedzUsuń