Był już 18 grudnia, wielkimi krokami zbliżały się święta, a
ja nadal zmartwiałam się tym gdzie je spędzę. Tak czy inaczej, chyba nadeszła
pora abym porozmawiała o tym ze Zbyszkiem. Chciałam wiedzieć co on ode mnie
oczekuje, gdzie chce spędzić te święta. Postanowiłam zacząć tą rozmowę dzisiaj,
mieliśmy spotkać się w parku o 13, tym naszym ulubionym. Spędziliśmy tam w
wakacje wspaniałe chwile, na samą myśl o nich, uśmiech pojawia się na mojej
twarzy. Odstroiłam się dzisiaj w czarne legginsy, szeroki, ciepły sweter over
size, czarny komin i moje ukochane kozaki z kożuchem. Z racji tego, że śnieg
padał w najlepsze, mojej kurtki zabraknąć też nie mogło. Tak odstrojona wyszłam
z mieszkania i skierowałam się w kierunku wyjścia. Przez szklane drzwi
wyjściowe zauważyłam Zbyszka, który oparty o maskę samochodu, czekał na mnie i
wpatrywał się w moje okno.
-Co tam wypatrujesz? – podbiegłam do niego szybko i dałam mu
całusa w policzek.
-Wypatruję Ciebie – uśmiechnął się szydersko i objął mnie w
pasie.
-Ale że tam na górze? – zapytałam zdziwiona pokazując palcem
na okno – Jakoś latać nie umiem –uśmiechnęłam się nieśmiało i wtuliłam w jego
klatkę piersiową. Była taka ciepła i miękka. Cały on, pachniał nutką wanilii i
pomarańczy. Kochałam ten zapach.
-Poczekajmy – wyszczerzył się i objął mnie ramieniem – To
co? Idziemy? – zapytał po chwili.
-Pewnie – uśmiechnęłam się i dalej, wtuleni w siebie
poszliśmy w kierunku naszego parku. Było dosyć chłodno, gdzieniegdzie padał
także śnieg. – I jak tam humorek przed meczem z Jastrzębskim? – zapytałam się
Bartmana, patrząc w jego oczy.
-Hmmm, dziwnie – uśmiechnął się szeroko – Z jednej strony
się stresuję, ale wiem, ze trenowałem, więc powinno się wszystko udać. Jestem
w dobrej formie, to też plus. Ale z
drugiej strony będę rywalizować z przyjacielem, to trochę mi nie pasuję – na
jego twarzy pojawił się grymas, ale nie dziwię się mu.
-No tak, graliście w tym samym klubie. Przyzwyczailiście się
do siebie, i do tego, że macie tego samego przeciwnika..- westchnęłam
wymuszając na swojej twarzy uśmiech.
-Rozumiesz mnie jak mało kto – pocałował mnie w czoło i
objął ramieniem. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Bardzo miło mi było słyszeć
takie słowa.
-Ale może pojedziesz ze mną do Jastrzębia na mecz? – zapytał
niespodziewanie. Zatkało mnie totalnie, nie wiedziałam co odpowiedzieć. Ten
mecz odbędzie się 22 grudnia, jest już 18, niebawem są święta. Gdybym zostawała
na nie w Polsce, to oczywiście, pojechałabym, ale gdy wyjadę na Białoruś, nie
będę miała takiej możliwości –Spotkamy się z Michałem, no wiesz, tak prywatnie
– mrugnął okiem i przeczesał ręką moje
włosy. To był chyba właściwy moment, abym zaczęłam rozmowę o świętach.
-Zbyszek..- odsunęłam się od niego. Zmarszczył brwi i
uważnie mi się przyjrzał – Ja nie wiem czy będę mogła.. Chciałam już dawno o
tym z Tobą porozmawiać, tylko nie wiedziałam jak się do tego zabrać.
-Wal prosto z mostu – powiedział stanowczo przeszywając mnie
wzrokiem.
-Na pewno?
-Tak.
-Nie mam zielonego pojęcia gdzie spędzę tegoroczne święta.
Jestem rozdarta między Polska a Białorusią. Chciałabym z Tobą zostać, spędzić chociaż jeden dzień,
ale z drugiej strony, z mamą nie widziałam się od kilku miesięcy, też
chciałabym ja przytulić i spędzić z nią święta. Jakby nie patrzeć, została sama
w tym domu..
-Jedź na Białoruś – przerwał mój monolog –Grałem za granicą
i wiem jak to jest nie widzieć się z kimś kogo się kocha, te kilka dni
spędzonych razem uszczęśliwia człowieka jak mało co. Wiem co czujesz, mną się
nie przejmuj. Oczywiście, że chciałbym spędzić z Tobą chociaż jeden dzień, ale
cóż.
-Kocham Cię – wtuliłam się tylko w jego tors – Wiem teraz na
czym stoję.
-Na ziemi – zaśmiał się i pocałował w czoło.
-Nie.
-Dlaczego?
-Bo jestem w niebie – powiedział mrużąc oczy – I to wszystko
dzięki Tobie – wyszczerzyłam się i pocałowałam go w usta.
-Kiedy masz zamiar wyjechać? – zapytał po chwili.
-Chciałabym pomóc mamie przy porządkach, w kuchni.. Ale drużyna nie może grać meczu bez kapitana!
Więc zapewne wyjedziemy 22 – uśmiechnęłam się i popatrzyłam na niego z dołu.
-Czyli jest szansa, że będziesz nam kibicować? – od razu się
ożywił a w jego oczach pojawiły się iskierki szczęścia.
-Duchowo tak, fizycznie raczej nie. Mecz będzie w Jastrzębiu – posłałam mu
przymusowy uśmiech i chwyciłam za rękę.
-Racja, gdybym tylko mógł Cię tam zabrać…- westchnął.
-Ale nie możesz. Ja sama też nie mam prawka. JESZCZE –
zaakcentowałam ostatnie słowo i uśmiechnęłam się szeroko. W okolicach maja albo
kwietnia na pewno zrobię sobie prawo jazdy. No bo w końcu na Alku i Zbyszku
zawsze żerować nie będę- Ale po meczu, od razu do Ciebie zadzwonię! – wyjęłam
palce jak do ślubowania.
-Dobrze, dobrze – uśmiechnął się i po chwili znów
kontynuowaliśmy nasz spacer.
-Moja mama bardzo chciałaby Cię znów zobaczyć – przypomniała
mi się ostatnia rozmowa telefoniczna z moją rodzicielką.
-Ja też bym chciał z nią porozmawiać – na jego twarzy
pojawił się nieśmiały uśmiech – Tym razem na spokojnie. Ostatnie nasze
spotkanie było dosyć… dziwne i niemiłe..
-Taaak..Iwan..- spuściłam wzrok i wpatrywałam się w chodnik
przypominając sobie sytuację ze szpitala. Każde jego słowo i widok wszystkich
urządzeń podłączonych do jego ciała. Przeszedł mnie nie mały dreszcz. Od razu
opatuliłam się szalikiem.
-Wiesz co z nim? – zapytał ciepło obejmując mnie ramieniem,
widocznie zauważył, że zrobiło mi się zimno.
-Nie wiem, Olga nie odzywa się od dłuższego czasu. A o nim
to już nawet nie mówię. Może jak będę na Białorusi to pogadam z nią na
spokojnie.. W końcu musi mieć jakieś wsparcie.
-No tak, jej na pewno łatwo nie jest – powiedział cicho.
Miałam wrażenie, że rozumie mnie doskonale.
-Tak, zwłaszcza, że przyjaźniłyśmy się z Iwanem od
dzieciństwa..- westchnęłam i ścisnęłam rękę Zbyszka.
-Ludzie się zmieniają.
-Tak…Ale nie rozmawiajmy już o tym – otrząsnęłam się i
spojrzałam na Zbyszka. Ten tylko mi przytaknął i dalej spacerowaliśmy naszym
ulubionym parkiem. Wyglądał świetnie zimą, wszystkie drzewa, na których
rozpościerał się śnieg, białe uliczki. Było pięknie. Ten park budził wiele
emocji, dlatego, że bardzo dużo się tu
wydarzyło. Kłótnia z Magdą, pierwsze randki z Zibim, czasem także samotne
spacery. Tak oto w ciszy, rozmyślając, spacerowaliśmy sobie przytulając się do
siebie. Ta chwila mogła trwać wiecznie. Uwielbiałam jego ciepło, dotyk. Nie
wiem co będzie, gdy wyjadę na święta na Białoruś. Będę strasznie za nim
tęsknić. Jak jeszcze za nikim w życiu.
-Kiedy się zobaczymy ostatni raz przed świętami? – zapytałam
spoglądając w jego głębokie, zielone
oczy.
-Chyba 21..wtedy już wyjeżdżamy do Jastrzębia..- westchnął
i pogłaskał kciukiem mój policzek.
-Nie będziemy się widzieć przeszło tydzień – odparłam ze
smutkiem w głosie.
-Taak, strasznie nad tym ubolewam. Ale po Twoim powrocie,
będziesz miała mnie przy sobie cały czas – uśmiechnął się szeroko i pocałował w
usta. Po dwugodzinnym spacerze postanowiliśmy się pożegnać, on miał załatwienia
na mieście, a ja przemarzłam jak jeszcze nigdy dotąd. Szybko dotarliśmy pod mój
blok. Pożegnałam się ze Zbyszkiem i
weszłam do mieszkania myśląc nad tym jak wszystko się potoczy. Szybko poszłam w
stronę mojego pokoju, wykorzystałam fakt, że nie ma brata w domu i wszystkie
prezenty pozamawiam już dziś.
_________________________________
Rozdział pojawił się teraz, gdyż później nie mogłybyśmy go dodać ;C
Pozdrawiamy wszystkich i zapraszamy do komentowania! ;*
Enjoy! :)
_________________________________
Rozdział pojawił się teraz, gdyż później nie mogłybyśmy go dodać ;C
Pozdrawiamy wszystkich i zapraszamy do komentowania! ;*
Enjoy! :)
18 grudnia u Was na blogu czyli urodziny Cichego Pita :D ^^
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, wyjaśnili sobie wszystko :)) Tydzień rozłąki to nie jest aż tak dużo. Dadzą radę :)
.
Dzisiaj 23 luty więc 1000 lat dla Michała Kubiaka!♡♥♡
Pozdrawiam i czekam na kolejny: Marta♥
Rozdział genialny ,jak ta para się rozumie to ja nie mogę ;p Zapraszam http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDobrze ,ze porozmawiali o świętach i w ogóle :D rozdział jak zwykle świetny! :D czekam na kolejny c: i zapraszam do siebie c:
OdpowiedzUsuń