wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 40


Szybko mijały minuty, godziny, dni. Nie obejrzałam się ,a już minął cały listopad. Ten miesiąc okazał mi się być bardzo przyjazny. Magda mi nie docinała, nie zostawiała żadnych niespodzianek pod drzwiami, na wykładach miałam wsparcie w postaci Adama. A poza uczelnią – Zbyszka, Kaśki i Alka. Zibi zgodnie z obietnicą spędzał  ze mną każdą wolną chwilę, aż sama jestem pod wrażeniem. Tak się przyzwyczaiłam do Bartmana, że nie wyobrażam sobie dnia bez niego.
                                                                        ***
Zbliżał się okres świąteczny. No prawie. Dziś jest 7 grudnia, to tak jakby okres świąteczny. Wszystkie galerie, uliczki przystrojone były choinkami i różnymi światełkami. W sklepach pojawiały się ozdoby, słodycze w kształcie Mikołajów, reniferów. Aż mogło się poczuć tą atmosferę. Powoli zaczynałam myśleć nad prezentami dla bliskich. W ogóle nie miałam pomysłu na to co im dam. Zbyszkowi, Kaśce i Alkowi, zresztą mamie też pasowałoby coś dać. Już o Oldze nie mówię, bo to chyba oczywiste. Postanowiłam się wybrać z Adamem do galerii Milenium na zakupy. O szlag! Całkowicie o nim zapomniałam. Jemu też powinnam coś kupić. Taka już jestem, lubię obdarowywać ludzi. Coś czuję, że w tym roku moje konto bankowe opustoszeje. Czyli buszowanie po sklepach odpada. Trzeba poszukać czegoś w internecie. Przy Alku raczej nie, ale poświęcę jedną nockę i pozamawiam wszystko. Nurtowała mnie tylko jedna myśl. Gdzie spędzę te święta i przede wszystkim, z kim. Będę musiała porozmawiać o tym z Alkiem.  Z wielką chęcią pojechałabym na Białoruś, do mamy, aby spędzić z nią święta. Ale z drugiej strony nie chcę opuszczać Zbyszka.
-Alek? – zapytałam cicho siadając koło brata.

-Hmm?

-Myślałeś nad tym, gdzie spędzimy święta? – popatrzyłam się w jego oczy. Były trochę niespokojne i zagubione.

-Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia. Ale wiem jedno..- powiedział lekko się uśmiechając.

-Tak?

-Chciałbym aby Kasia poznała mamę – uśmiechnął się sam do siebie patrząc w okno. Rzeczywiście, są ze sobą i widać, że to poważny związek. Mama powinna poznać Kasię.

-Ale kiedy? – zapytałam niewinnie.

-Święta, to wydaję mi się być odpowiedni czas..- mrugnął okiem i poszedł do kuchni po jabłko. Wrócił i od razu się w nie wgryzł – Tylko jest jeden problem, a może nawet więcej? – powiedział spokojnie.

-Dawaj, ja coś wymyślę – uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam po turecku.

-No dobra. Po pierwsze, nie wiem czy zgodzi się na ten wyjazd, no bo przecież ona też ma rodzinę i to pewnie z nią chciałaby spędzić święta. Po drugie, nie jestem pewien tego, czy będzie chciała poznać mamę.. – wgryzł się w jabłko a ja analizowałam każde jego słowo.

-Nie masz się o co martwić. Jestem pewna tego, że Kaśka się zgodzi – mrugnęłam okiem i wstałam z sofy – Bracie, ty to masz głowę – poklepałam go po plecach uśmiechając się szeroko.

-A ty? Jak chciałabyś spędzić te święta? – krzyknął za mną gdy ja udawałam się do swojego pokoju.

-Powiedzmy, że jestem rozerwana na pół. Chciałabym być tutaj i na Białorusi – westchnęłam i podeszłam znów do sofy, na której siedział Alek.

-Rozumiem, że to „tutaj” oznacza Zbyszka, tak? – uśmiechnął się nieśmiało i spojrzał na mnie wyczytując z mojej twarzy każdą reakcję. Sama uśmiechnęłam się mimowolnie i odgarnęłam spadające włosy z czoła.

-No tak..- powiedziałam cicho.

-Nie myślałaś nad tym, aby pojechał z nami na Białoruś? – zapytał wgryzając się w jabłko.

-Czytasz mi w myślach..- westchnęłam – Tak, myślałam, ale jesteśmy ze sobą za krótko aby spędzać święta razem. A poza tym, pewnie on będzie chciał święta spędzić z rodziną. Z tego co wiem, rzadko spotykają się razem w Boże Narodzenie.

-Może i masz rację, ale nie zaszkodzi z nim porozmawiać. Mama na pewno by się ucieszyła gdyby Zbyszek przyjechał – mrugnął okiem i wstał aby wyrzucić jabłko.

-Taaa, jedna osoba więcej do jedzenia wszystkich tych potraw – westchnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o świętach w domu.

-No to mówię, że się ucieszy – wyszczerzył się i znowu poległ na kanapie. Jak to Alek.

-Heh. Ale wiesz, nie będę z nim o tym rozmawiać na razie..- odparłam cicho.

-Ja tam nie wiem, ale powinniście być ze sobą szczerzy. Otwartość w związku to jednak podstawa! – powiedział entuzjastycznie.

-Ty to umiesz dopowiedzieć – pokiwałam z niedowierzaniem głową – Nie spodziewałam się, że dostanę od Ciebie taką radę – odparłam cicho i uśmiechnęłam się nieśmiało.

-Wiesz, mam uczucia – uśmiechnął się szeroko i spojrzał na mnie, tymi swoimi głębokimi oczami, w których zawsze znajdowały się iskierki szczęścia.

-W to nie wątpię – mrugnęłam okiem i poszłam do kuchni. Od razu skierowałam się do lodówki. Pasowałoby zrobić coś na obiad.

-Aleeeek! – zawołałam brata dalej wpatrując się w lodówkę.

-Słucham Cię moja zacna siostro – wszedł do kuchni dumnie i od razu siadł na taborecie.

-Obiad – odparłam krótko.

-Nugetsy?

-Nie.
-Jajecznica? – wyszczerzył się głupio.

-Coś za bardzo Ci ta jajecznica posmakowała – uśmiechnęłam się szeroko i dalej myślałam nad dzisiejszym obiadem.

-Omlet? – zapytał niewinnie oczekując mojej reakcji.

-Na śniadanie omlet, na obiad omlet, na kolację omlet…- westchnęłam głęboko.

-Nie, na kolację jajecznica. Jakieś urozmaicenie musi być – poruszał znacząco brwiami, a ja tylko spojrzałam na niego spod byka. Droczyć to się on umie.

-O! – dostałam olśnienia – A może by tak kopytka? –wyszczerzyłam się i zaczęłam wyjmować potrzebne składniki.
-Mi to tam pasuje – uśmiechnął się i poszedł po fartuchy. Ja postawiłam składniki na blacie i zaczęłam przygotowywać nasze danie. Po kilkunastu minutach i paru skaleczeniach kopytka były już gotowe do wsadzenia w  gorącą wodę. Mój asystent, czyt. Alek, niby coś tam mi pomógł ale większość czasu przypatrywał się moim poczynaniom i rysowaniem palcami w mące na stolnicy. Tak oto powstał, jednokołowy samochód, kot bez ogona i cyklop. Dałabym głowę, że wyglądał jak nasz libero. A propo Krzysia, to o wilku mowa.
-Aloha! – wparował do nas uśmiechnięty Igła. Od razu wkroczył do kuchni, niezłą ma orientacje w terenie. Pewnie musiał tu być wiele razy, przed moim przybyciem do Polski.

-A- LOCHA? – zapytałam zdezorientowana.

-Nie chodzi mi tu o maciorę, świnkę domową, oczywiście – wyszczerzył się i poległ na naszej kanapie.

-Tłumacz się tłumacz – uśmiechnęłam się do niego i włożyłam kopytka do garnka.

-To jaki jest powód twojej wizyty milordzie? – zapytał Alek siadając koło Igły.

-A tak byłem w okolicy i wpadłem do was…- miał coś jeszcze mówić, ale niestety mu przerwałam.
-Alek, bądź taki łaskawy i mi pomóż- zrobiłam smutną minę i powyjmowałam kopytka z garnka.

-Huhu, Alek kucharzy? Taki zły brat pomaga siostrze w gotowaniu – Krzysiu zatarł ręce na widok mojego brata w fartuszku.
-Trzymaj durszlak i weź to odcedź – nakazałam bratu przekazując mu naczynie.
-Widzisz Krzysiu? Tu się coś dzieje, tu jest gorąco..- powiedział wyszczerzony Alek odcedzając kopytka z wody.
-Ta energia, ten smak, te przyprawy, konsystencja..- rozmarzył się nasz libero.
-Nie powiem jak to wygląda, jak tak ręką ruszam, ale cóż.- powiedział nadal cedząc kopytka.

-Wszystko musisz wytrzepać – odparłam wyjmując kolejną porcję kopytek z garnka.

-Wszystko musisz wytrzepać Alek – wyszczerzył się Krzysiu i zaczął się brechtać. Mój brat tak samo, bo Ci to tylko o jednym –A ty co tam robisz? Masełko? – zwrócił  się do mnie.

-Tak – odparłam krótko i dalej wpatrywałam się w patelnię.

-Tu jest lepiej niż w telewizji. To jest Achrem Master Cook! – wtrącił się uśmiechnięty Alek, który nadal odcedzał kopytka.

-Wszystkie kopytka tutaj – pokazałam bratu patelnię aby wrzucił na nie nasze dzisiejsze danie. Ale chyba się nie zrozumieliśmy – Nie! Debilu bez wody! Idioto Ty! – wydarłam się na niego.

-Łojooo., ale ja nie wiem jak to się robi – wyszczerzył się przepraszająco i wrócił do swojej poprzedniej czynności.
-Zostaniesz z nami na obiad? – zapytałam się Krzyśka.

-No w sumie, trzeba spróbować tego co nam Alek upichcił  - poruszał znacząco brwiami i  zasiadł przed stołem w jadalni.
_______________________________________
Taki krótszy dzisiaj troszeczkę ;c
Co sądzicie o wczorajszym meczu? Emocji było dużo. My schodziłyśmy na zawał 15412328 razy o.O"
Pozdrawiamy! ;*

5 komentarzy:

  1. ja schodziłam na zawał raz za razem. ale żyje póki co :D

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział genialny, cały blog genialny no i oczywiście mecz GENIALNY!! :)) Chłopaki pokazali, co potrafią :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Achrem Master Cook! rozwala system:D:D
    Mecz genialny i zasłużone MVP dla Zbycha;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Taki nastrój świąteczny ^^
    Taaa ACHREM MASTER COOK :D :D :D
    Świetny rozdział, czekam na kolejny :))
    Marya♥
    .
    A co do meczu...Zibi wymiatał i tyle o! :))

    OdpowiedzUsuń
  5. Alek gotuje;p Rozdział świetny ; ] Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń