Obudził mnie dźwięk przychodzącego sms-a. Był od Adama.
Ciekawe co on ode mnie chce.
„Hej czopku ;D Zajęcia
są przełożone z 9 na 11 dzisiaj, także możesz sobie pospać ;)” – no fajnie,
że mogę sobie pospać, tylko teraz nie będę mogła usnąć, bo wybiłam się z rytmu.
Spojrzałam na zegarek, była 6:37. Żeby Cię szlag Adam!
„Dziękuję za
informację czopku. No i za pobudkę też -_-„ – napisałam szybko i wstałam z
łóżka, ale po chwili zastanowienia do niego wróciłam.
„Spoko! ;D”
„Kiedyś i tak się z Tobą rozliczę za tą
pobudkę! Przez Ciebie zwlec z łóżka się nie mogę! o.O” – odpisałam i
próbowałam przymknąć oczy, lecz dźwięk sms-a uniemożliwił mi to.
„Ta pobudka to jeszcze
nic! Xd A jak nie możesz wstać to nie ma sprawy! Zaraz zadzwonię po pomoc
drogową ^^” – uśmiechnęłam się szeroko do telefonu i odpisałam na
wiadomość.
„Za taką pomoc to ja serdecznie dziękuję!
:D”
„No to wstawać mi tu! Szkoda dnia marnować! ;]”
„No to wstawać mi tu! Szkoda dnia marnować! ;]”
„Dobrze mamo :3” – odpisałam.
Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku wpatrując się w sufit i rozmyślając o
wczorajszej sytuacji, Iwanie. Może gdybym nie wyjechała, te wszystkie sytuacje
nie miałyby miejsca. Ale gdybym stamtąd nie wyjechała, nie przeżyłabym tego co
mnie spotkało w Polsce. Tutaj przecież też jestem szczęśliwa. Mam kochającego
brata, przyjaciółkę no i też kochanego, ale zapracowanego chłopaka. Najbardziej
szkoda mi było Olgi, została sama z tym wszystkim. Chciałabym jej pomóc jakoś,
ale nie mogę. Same słowa nie wystarczają, chciałbym ją uściskać i pocieszyć,
tak na żywo. Mam tylko nadzieję, że Iwan się opamięta i nie przedawkuje tego
cholerstwa. Po kilkunastu minutach leżenia i wpatrywania się w sufit,
opamiętałam się i wstałam z łóżka, a telefon położyłam na biurku. Poczłapałam w
stronę kuchni. Alek nadal spał, a ja wzięłam się za robienie śniadania. Miałam
dzisiaj ochotę na jogurt naturalny z musli i owocami. Lubiłam taki zestaw.
Leciutki, ale za to jaki pyszny i przede wszystkim, zdrowy. Już miałam brać do
buzi łyżkę mojego posiłku, gdy w całym mieszkaniu rozległo się głośne
dzwonienie mojego telefonu. No tak, ja
głupia zapomniałam wyłączyć budzika. Szybko pobiegłam do pokoju aby wyciszyć
telefon gdyż ten mógł obudzić Alka. Na wiele mi się to nie zdało ponieważ gdy
wróciłam do kuchni brat już stał w drzwiach.
-Czy tak trudno jest wyłączyć budzik? – zapytał zaspanym
głosem przeciągając się we wszystkie strony. Zaśmiałam się tylko i usiadłam na
taborecie koło wysepki kuchennej.
-Tak, nauczysz mnie? – powiedziałam z szerokim uśmiechem na
ustach a potem wzięłam do buzi pełną łyżkę musli.
-Z chęcią, przynajmniej się wyśpię – odparł przecierając
oczy – Bleee, a ty znowu to jesz? – wzdrygnął się widząc moje danie.
-Jest pyyyyszne, chcesz trochę? – podsunęłam mu talerz pod
sam nos. Jego mina mówiła sama za siebie.
-Nie dziękuję. Zachowam jeszcze resztki mózgu i zjem coś
pożywniejszego – uśmiechnął się sztucznie i zajrzał do lodówki. Po chwili
namysłu wyciągnął z niej jajka.
-Taaa, nauczył się robić jajecznicę i teraz będzie szamać ją
codziennie – głęboko westchnęłam i pokręciłam głową.
-No co..- uśmiechnął się nieśmiało – dobra jest.
-Trochę urozmaicenia by Ci się przydało – mrugnęłam okiem i
wstałam z taboretu.
-Na przykład? – zmarszczył brwi i uważnie mi się przyjrzał.
-Dwaj mąkę, zrobię Ci omleta – wyszczerzyłam się a Alek
posłuszne podał mi mąkę. Szybko usmażyłam dla niego posiłek. Śmieszyło mnie to,
z jaką powagą Alek przygląda się moim poczynaniom przy kuchence. Nałożyłam mu
danie na talerz i sama usiadłam aby dokończyć swój posiłek.
-Dziękować, dziękować. A co się stało, że ty taka łaskawa
jesteś? – zapytała biorąc do ust pierwszy kawałek omleta.
-Nooo, wykłady mi na 11 przełożyli – wyszczerzyłam się w
kierunku brata. Chyba śniadanie mu smakowało bo nie odrywał od niego wzroku.
-Ale zdążysz na 18? – zapytał patrząc mi się w oczy.
-A co jest o 18? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Nie
wiedziałam o czym mówi mój brat.
-Gramy dzisiaj z Olsztynem – odparł dumnie.
-A to oczywiście, Polsat Sport i heja! Będę was duchowo
wspierać! – wyszczerzyłam się i dokończyłam swój posiłek.
-To się cieszę bardzo.
-Wiesz co.. Tak patrzę teraz na nas ..i..
-I co? – zapytał zdezorientowany.
-Trzeba się ogarnąć – uśmiechnęłam się szeroko do brata i
pokazałam palcem na jego strój. Mhm, koszulka z Jackiem Danielsem i szare
bokserki w renifery. Eeee, no ciekawie to wyglądało. Ja lepsza nie jestem.
-Zajmuję łazienkę! – krzyknęłam i szybko pobiegłam do
pomieszczenia.
-Nie, nie, nie! Znowu będziesz tam godzinę siedzieć –
powiedział Alek biegnąc tuż za mną.
-Wcale nie! Tylko pół! – wyszczerzyłam się w jego kierunku i
już wchodziłam do łazienki ale poczułam, że coś blokuje drzwi i nie mogę ich
zamknąć. Ujrzałam w nich brata, który zabijał mnie wzrokiem.
-Wpuszczam Cię pierwszą tylko dlatego, że zrobiłaś mi
śniadanie – pogroził mi palcem i zmarszczył brwi.
-Jasne, jasne, też Cię kocham bracie – uśmiechnęłam się do
Alka i zakluczyłam drzwi do łazienki. Musiałam się ogarnąć, szybko weszłam pod
prysznic i odkręciłam gorącą wodę, tego właśnie potrzebowało moje ciało. Po
długim prysznicu wyszłam z kabiny i się
osuszyłam. Włosy zebrałam w wysokiego, niezbyt ułożonego koka, a na oczach
zrobiłam nieco grubszą kreskę. Z modą o tej porze roku zbytnio eksperymentować
nie mogłam więc nałożyłam na siebie ciemne dżinsy i szarą szeroką bluzę z
kapturem. Ładnie i wygodnie. Stroić się też nie miałam zamiaru bo wykłady to
nie żadna rewia mody. Uśmiechnięta wyszłam z łazienki.
-Co się szczerzysz? Miało być pół godziny a była godzina –
podszedł do mnie Alek z zegarkiem w ręku i dźgnął mnie palcem w żebra.
-No cooo – westchnęłam –Straciłam poczucie czasu –
uśmiechnęłam się i udałam do kuchni. Jaki chlew został po śniadaniu, taki był do
teraz. Widocznie mojemu braciszkowi się sprzątać nie chciało. Poskładałam
wszystkie naczynia i je pozmywałam, przy okazji pościerałam kurze, umyłam
podłogę, no w skrócie to wymyłam całą kuchnię. Zanim się zorientowałam była już
9 a Alek siedział przeszło już godzinę w łazience.
-Te, panienka! Dłużej się nie dało? – krzyknęłam gdy ten
wyszedł wreszcie z łazienki.
-Wiesz, straciłem poczucie czasu – zacytował moje słowa i
posłał mi sztuczny uśmiech. Tylko prychnęłam i wróciłam do porządków. Po
wyszorowaniu całej kuchni poszłam do pokoju w celu powtórzenia sobie materiału
przed wykładami. Zawszę lubię być przygotowana na zajęcia. Wyszłam z pokoju
koło 10 i udałam się do salonu aby obejrzeć sobie TV, chciałam się trochę
zrelaksować przed studiami. Jednak nie dane mi to było gdyż po kilku minutach
runął koło mnie Alek. I co włączył? No tradycyjnie, ze Polsat Sport. Od razu
zaczął komentować wszystkich sportowców po kolei.
-Are you fucking kidding me? – zapytałam w
końcu.
-Łeee, siostra. Jaki szpan Ingliszem –
poruszał znacząco brwiami i uśmiechnął się jak głupi do sera.
-Czymś trzeba. Daj pilota,
dziadygo! – nakazałam mu, wskazując palcem na rzecz.
-Eeeeno! Mam mecz dzisiaj! Musze
się odstresować.
-No heloł, a ja wykłady za
godzinę, też muszę się odstresować – rzuciłam szybko i wyrwałam bratu pilota. Od razu włączyłam TVN. Leciała akurat
powtórka Kuby Wojewódzkiego. Ten człowiek to ma dopiero łeb do ciętych ripost.
Potrafi rozśmieszyć chyba największego smutasa.
-Baby..- burknął Alek i założył
ręce na tors.
-Dobra, masz tego pilota..-
podałam mu rzecz. Alek od razu się ożywił i spojrzał na mnie z ciekawością.
-Gdzie jest haczyk? – zmarszczył
brwi.
-Tradycyjnie, podwózka pod
uczelnię – wyszczerzyłam się i usiadłam po turecku.
-Stoi! – powiedział uśmiechnięty
przełączając na Polsat Sport.
-Co Ci stoi? – zapytałam z
poważną miną po czym parsknęłam śmiechem.
-WŁOS! – krzyknął i spojrzał na mnie
morderczym wzrokiem a potem się roześmiał.
-A już myślałam – powiedziałam
cicho, chichocząc pod nosem.
-Już byś chciała – parsknął.
-No właśnie nie – oparłam się
plecami o sofę i oglądałam z bratem powtórki meczy. Cieszyłam się, że oderwałam
się choć na chwilę od myśli związanych ze wczorajszym wieczorem i rozmową z
Olgą.
Po pół godzinnej nudzie wstałam z kanapy i poszłam założyć kurtkę gdyż chciałam już jechać na wykłady.
Po pół godzinnej nudzie wstałam z kanapy i poszłam założyć kurtkę gdyż chciałam już jechać na wykłady.
-Ruszaj dupsko. Jedziemy! –
rzuciłam w brata moim szalikiem.
-No juuuż, nie pali się przecież..-
powiedział, leniwie wstając z kanapy. W mozolnym tempie wyłączył
telewizor i się ubrał. Widać było, że mu się nie spieszyło. W takim
samym tempie pojechaliśmy do UR. Szybko wysiadłam z samochodu i obeszłam go z
drugiej strony. Stanęłam przy oknie dla
kierowcy i dałam Alkowi znak aby je otworzył.
-Zapomniałaś czegoś? – zmarszczył
brwi.
-Tak, życzyć Ci powodzenia, głuptasie
– uśmiechnęłam się szeroko – Rozgromcie tam ich – mrugnęłam okiem i przybiłam z
bratem głośną piątkę.
-Dzięki siostra, a teraz leć bo
się spóźnisz – uśmiechnął się cwaniacko i odpalił silnik. Ja natomiast szybko
przebiegłam przez ulicę i już zmierzałam w kierunku uczelni.
-Siemanko Śpiąca królewno – obok mnie natychmiastowo znalazł
się Adam.
-Spadaj,Mendaczu – uśmiechnęłam się lekko i kącikiem oka na
niego spojrzałam. Adam jak Adam, zawsze uśmiechnięty. Gustu odmówić mu nie
można. Ubierał się naprawdę dobrze.
-Uuuu, foch za dzisiejszą pobudkę? – zapytał z miną zbitego
psa.
-Tak! Z przytupem, melodyjką, fanfarami, obrotem i ze
wszystkim co się da- powiedziałam z powagą i udawałam obrażoną. Widziałam, że
go to bawi.
-A jak dam Ci żelka to przestaniesz się fochać? – zapytał
rozbawiony wyciągając torebkę słodyczy z plecaka.
-Może – uśmiechnęłam się cwaniacko i usiadłam na ławce,
przed salą 101, w której odbywały się dzisiejsze wykłady. O chwili dołączył do
mnie Adam z napoczętą już paczką żelków i podał mi ją.
-Bierz ile chcesz, mam zapas – uśmiechnął się szeroko.
-Schowaj, czuję, że na wykładach zgłodnieję – powiedziałam
wskazując na salę.
-Spoko – schował żelki do plecaka po czym wstał widząc
profesora otwierającego salę 101. Po chwili ja zrobiłam to samo i już wszyscy
znajdowali się w auli. Zajęliśmy nasze miejsca i powyjmowaliśmy wszystkie
książki i zeszyty, a Adam żelki. Po rozpoczęciu wykładu zaczęliśmy się nimi
zajadać. Nawet nie zauważyliśmy, a pierwsza paczka się skończyła. Adam tylko się wyszczerzył i otworzył plecak.
Z niedowierzaniem na niego popatrzyłam, gdy tylko zobaczyłam, że ma w zapasie
jeszcze 3 paczki słodyczy.
-Ja się przez Ciebie roztyję człowieku – szepnęłam.
-Pasowałoby, chudzinko – powiedział uśmiechając się, po czym
otworzył drugą paczkę. Po kilkunastu minutach wykładu zaczęło się dzwonienie
telefonu, o dziwo, nie mojego, a profesora. Szybko nas przeprosił i wyszedł z
Sali aby go odebrać.
-Ładnie to tak zdradzać Bartmana? – zobaczyłam szyderczą
twarz Magdy, która bezczelnie się na mnie patrzyła.
-Nie wiem o co Ci chodzi dziewczynko – prychnęłam i wzięłam
do ust kolejnego żelka.
-Widać, że pomiędzy Tobą, a Adamem coś jest, już nie
udawajcie – uśmiechnęła się chamsko i przybiła piątkę ze swoją „psiapsiółą”.
-Magda, weź się ogarnij. Ola to moja kumpela, nic więcej. A
że ty sobie coś ubzdurałaś, to już nie mój problem – powiedział na jednym tchu
Adam. Wszystkie oczy były skierowane wtedy na niego.
-Wiesz, jeśli nie masz życia towarzyskiego to nie znaczy, że
musisz wtrącać się w czyjeś – uśmiechnęłam się sztucznie – Możesz pograć w
Simsy, na przykład, jak Ci tak bardzo bliskości brakuje – wyszczerzyłam się i
przybiłam piątkę z Adamem.
-No właśnie. Tam wystarczy, że 3 razy opowiesz kawał i koleś
się w Tobie zakocha – zaśmiał się. Ludzie z grupy też, chyba mieli niezły ubaw.
W tamtym momencie do Sali wszedł wykładowca więc Magda się już nie odezwała.
Odwróciła się tylko w swoją stronę przy czym „zabijała mnie wzrokiem”.
-Dziękuję – szepnęłam do Adama, lekko się uśmiechając.
-Polecam się na przyszłość – mrugnął okiem i wrócił do
notowania słów profesora.
Reszta wykładu minęła już spokojnie. O równej 15 go
zakończyliśmy. Pospiesznie wyszłam z Sali, tym razem sama, ponieważ Adam musiał
wyjść godzinę wcześniej, miał jakieś załatwienia na mieście. Wychodząc z
uczelni napotkałam na swojej drodze Magdę, która trąciła mnie „z bara”.
-Jak jesteś ślepa to kup okulary, a nie wchodzisz tu w ludzi
– uśmiechnęłam się sztucznie i poszłam przed siebie. Z wyjściem z uczelni
wszystkie emocje z wczoraj powróciły i myśli, które tak bardzo mnie zadręczały.
Ale mimowolnie się uśmiechnęłam, gdy pomyślałam o tym, że zobaczę dzisiaj w
telewizji chłopaków grających z Olsztynem. Jednakże z moich małych przemyśleń
wyrwał mnie widok sporej grupki ludzi, którzy stali przy bramie głównej. Zwykle
ich tam nie ma. Zdziwiłam się tym ale po chwili zorientowałam się o co chodzi.
_________________________________
Dzisiaj troszkę dłuższy rozdział :) Co o nim sądzicie? ;)
Jeszcze tak btw. :D Który z siatkarzy jest waszym ulubionym? :D
Pozdrawiamy!
_________________________________
Dzisiaj troszkę dłuższy rozdział :) Co o nim sądzicie? ;)
Jeszcze tak btw. :D Który z siatkarzy jest waszym ulubionym? :D
Pozdrawiamy!
Mi tam się podoba;p Czekam na następny!Zapraszamhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńDzięki ;)
UsuńPozdrawiamy!
Fajne :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie http://kiedyjestesobok.blogspot.com/ :)
Dzięki ;D
UsuńNa pewno wpadniemy ;)
Pozdrawiamy!
Lubię tego całego Adama :))
OdpowiedzUsuńTo dobrze ;D
UsuńPozdrawiamy!
noo mord na miejscu .. ja tego nie kapuję jak można kończyć w takich momentach !? ; )) świetnie, świetniee, świetnieee !!!! ; )
OdpowiedzUsuńNormalnie ;D
UsuńPozdrawiamy!
Jeśli Adam zawsze ma przy sobie żelki, to mogę go przygarnąć :DD
OdpowiedzUsuńJak zwykle super rozdział! :33
Pozdrawiam ;)
http://volleyball-journalist.blogspot.com/
Zawsze ma ;D
UsuńDzięki ;)
Pozdrawiamy!
Adam wydaje się taki no sympatyczny i w ogóle:DD ogogo ciekawa końcówka :DD czekam na następne ;) pozdrawiam i zapraszam do siebie :>
OdpowiedzUsuńha ha ;D
UsuńPozdrawiamy!
Pojawił się czternasty rozdział na when-the-sun-goes-downstairs.blogspot.com, serdecznie zapraszam. :)
OdpowiedzUsuń