czwartek, 21 marca 2013

Rozdział 52


Serce mi zamarło. Nie wiedziałam co powiedzieć, a co tym bardziej robić. Nie miałam zielonego pojęcia. Rozłączyłam się z mamą i stanęłam na środku chodnika w bez ruchu. Wpatrywałam się w podłoże i analizowałam każde słowo mojej mamy.  Czy stało się coś moim bliskim? Dlaczego mam brać akurat Olgę? Czy to coś jej dotyczy? Po chwili poczułam, że przyjaciółka szarpie mnie za ramię.

-Ola! Co ci jest? Kto to był? – wylewała z siebie masę pytań. Dopiero wtedy do mnie dotarło o co mama mnie prosiła.

-Musimy szybko jechać do domu i to już! – prawie wykrzyknęłam i zatrzymałam taxi.

-Ale o co chodzi? – zapytała wsiadając do samochodu.

-Coś się stało, mamy szybko jechać do domu. Mama kazała mi zabrać Ciebie.. nie wiem o co chodzi..-  nie wiadomo kiedy, po moim policzku spłynęła łza, łza bezsilności.

-Hej hej..nie płacz. Zaraz wszystko się wyjaśni.. – przyjaciółka objęła mnie ramieniem.

-Właśnie, tego boję się najbardziej.. – oparłam głowę o szybę samochodu i wpatrywałam się w domy, koło których właśnie przejeżdżaliśmy. Olga tym razem nic się nie odezwała. Wiedziałam, że też się boi. Taksówka podjechała pod nasz dom. Szybko z niej wysiadłyśmy i zapłaciłyśmy kierowcy, Na podwórku zauważyłyśmy, że w oknach pozapalane były wszystkie światła. Pospiesznie udałyśmy się do drzwi wejściowych. Alek otworzył nam je pospiesznie i pokazał drogę, gdzie mamy się udać. Na jego twarzy wymalowany był niepokój, wchodząc do salonu zauważyłam płaczącą mamę.

-Co się stało?! – prawie krzyknęłam.

-Dziewczynki.. chodźcie tutaj do mnie.. – machnęła do nas ręką. Obie podeszłyśmy bez słowa i wpatrywałyśmy się w płaczącą mamę. Długo nie mogła nic z siebie wydusić. Obejrzałam się za siebie aby zobaczyć minę Alka, może on by mi mógł coś wyjaśnić. Jednak gdy nasze spojrzenia spotkały się, on odwrócił wzrok.

-Co się tu do jasnej cholery dzieje?! – krzyknęłam.

-Iwan nie żyje.. – powiedziała szybko moja matula hamując swoje łzy. Myślałam, że to żart. Naprawdę myślałam, że to żart. Ale stan mojej matki nie pozwalał mi na to, abym w to uwierzyła. W tamtym momencie się złamałam. Nie wiedziałam co robić, co powiedzieć. Pusto wpatrywałam się z żalem na Olgę, która momentalnie się rozpłakała.

-Jak to się stało? – zapytałam. Nawet nie poczułam a po moim policzku popłynęły gorzkie łzy.

-Przedawkował..- powiedziała już nieco spokojniejszym głosem. Wtedy to ja, wybuchnęłam płaczem. Zsunęłam się po ścianie na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam jeszcze głośniej szlochać. Nie mogłam w to uwierzyć. Analizowałam każde słowo matki. Przychodziło mi to z trudnością. Każda myśl, przysparzała mnie o ból głowy. Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego to zrobił. Czy nie był świadomy tego co robi? Jak mógł być taki głupi? Przecie dopiero co widziałam go przed moim domem. To nie mógł być ten ostatni raz.

-Jego matka zadzwoniła , aby mnie o tym powiadomić..- powiedziałam mama wycierając mokre policzki.

-Co ja mam teraz zrobić? – załkałam.

-Pogrzeb jest jutro.. – dodał Alek, wszystkie oczy skierowane były wtedy na niego – Klepsydra już wisi..- dokończył.

-To kiedy on umarł?! – wybuchnęła Olga.

-Wczoraj wieczorem.. – powiedziała moja matula.

-To dlaczego my się dowiadujemy o tym dopiero teraz?!

-Podobno lekarze mieli nadzieje, że go jeszcze odzyskają, mylili się.

Siedzieliśmy w ciszy dobre pół godziny. Alek cały czas przy mnie był, wspierał, obejmował ramieniem. Po prostu, był. Olga wyszła z domu koło 23. Chciałam aby brat ja odwiózł do domu, bałam się, że po drodze może się coś stać. Zadeklarowała, że pójdzie się przejść i że musi to wszystko przemyśleć.  Nie miałam ochoty się o to kłócić, nie miałam na to siły. Poszłam więc do swojego pokoju, położyłam się z impetem na łóżku i zakryłam twarz poduszką, aby zatamować płynące łzy. Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wystukałam numer do Zbyszka. Miałam nadzieję, że jako tako, on, poprawi moje samopoczucie, porozmawia ze mną szczerze.

-Halo? – odebrał od razu. Jego głos był zaspany, widocznie spał, ale telefon miał cały czas przy sobie.

-Zbyszek…- załkałam.

-Co się stało? – jego głos od razu się ożywił. Był zaniepokojony i zarazem zdenerwowany.

-Iwan nie żyje.. – wychlipiałam – przedawkował narkotyki – dodałam po chwili.

-Kochanie, nawet nie wiesz jak mi Cię teraz szkoda.. Nie wiem co mam Ci powiedzieć, o co zapytać. To jest dla mnie niesamowity szok.. – nie odezwałam  się nic, sama nie mogłam ubrać całego zdania w słowa – Powiem Alkowi, żeby się Tobą zajął, skoro ja nie mogę..

-Daj spokój, on mi już pomaga, po prostu przy mnie jest. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy..- powiedziałam cicho kładąc się na łóżku.

-Rozumiem Cię.. A teraz idź spać, odpocznij, uspokój. Uwierz mi, wszystko będzie dobrze – jego głos był taki ciepły. Mówił to z niesamowitym spokojem, miód dla moich uszu, dosłownie.

-Nie będzie..- chlipnęłam.

-Zaufaj mi.. – szepnął.

-Dobrze.

-Idź spać, rano do Ciebie zadzwonię. Jakby coś się działo, telefon mam pod ręką. Kocham Cię – po tych słowach rozłączył się. Ja momentalnie się rozryczałam, przykryłam twarz poduszką i wylewałam w nią hektolitry łez. Po kilkunastu minutach, drzwi od mojego pokoju lekko się uchyliły, w szczelinie zauważyłam twarz Alka, który właśnie zmierzał w moim kierunku z kubkiem gorącej herbaty.

-Masz, napij się. Na serce nie pomoże, ale na pewno lepiej się poczujesz – usiadł na łóżku podając mi kubek z gorącym napojem.

-Dzięki bracie… Dziękuję, za to, że jesteś – mimowolnie się uśmiechnęłam i wzięłam łyk herbaty.

-Takie jest moje zadanie, przecież jestem Twoim starszym bratem. Zresztą, zobacz na naszyjnik co mi dałaś – wyjął spod koszulki biżuterię –Jest jasno napisane ‘Forever’. Więc zapamiętaj. Zawsze przy Tobie będę – uśmiechnął się i wstał z łóżka –Idź spać, odpocznij, jak na jeden dzień to zbyt dużo wrażeń..

-Dobrze, ale jeszcze pójdę się wykąpać..

-Okej. Tylko pamiętaj, jakby się coś działo, wołaj mnie, jestem w pokoju obok! – powiedział ciepło i wyszedł z mojej starej sypialni. Usiadłam po turecku na łóżku i odłożyłam herbatę na stolik nocny. Siedziałam tak wpatrując się w ścianę dobre kilkanaście minut. Jednak otrząsnęłam się bo zdałam sobie sprawę, że to bez sensu. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po zmyciu tego całego brudu ze swojego ciała, ubrałam się w piżamę i poległam na łóżku.
                                                                          ***
Obudziły mnie czyjeś palce gładzące mój policzek. Ze strachem w oczach, ale także ciekawością, spojrzałam na tego osobnika. Nie wierzyłam własnym oczom, myślałam, że śnię. Zobaczyłam siedzącego na podłodze, tuż przy moim łóżku Zbyszka, który jedną ręką obejmował mnie a palcami drugiej ręki głaskał mój policzek. Oczy miał na pół przymknięte. Nie wiedziałam o co chodzi. Jak on się tu dostał, dlaczego. Tyle pytań nasuwało mi się na myśl, nie wiedziałam co mam zrobić. Jednak widok Zbyszka znajdującego się koło mnie, jego ciepło, dotyk dłoni i myśl, o tym, że jest przy mnie, sprawiły, że miałam ochotę się rozpłakać .I tak się stało, uroniłam łzę, gdy chciałam otrzeć ją ręką, przypadkiem zsunęłam dłoń Zibiego. Ten od razu ocknął się, spojrzał na mnie smutnym wzrokiem i usiadł na brzegu mego łóżka, mocno się do mnie przytulając. Nic nie mówił, objął mnie swoimi rękoma i głaskał moje włosy. Usłyszałam tylko jak szeptał do mojego ucha „Wszystko będzie dobrze. Poradzisz sobie. Jesteś dzielna”. Rozpłakałam się, Zibi miał przemoczoną kurtkę przez moje łzy. Ona wręcz nimi ociekała. Nie przeszkadzało mu to, dalej mnie obejmował, siedzieliśmy tak, bardzo długo, przynajmniej mi się tak wydawało. Ale tego właśnie potrzebowałam, bliskości. Po prostu, Zbyszka. Czułam, że poprzez dotyk, on wie, co mi leży na sercu, nie musiałam się mu wyżalać. Rozumiał moje gesty, wszystko, to co mnie martwiło, o co chciałam zapytać, na wszystko miał odpowiedź.

-Jak się tu znalazłeś? – zapytałam przecierając łzy. Głęboko westchnął i lekko odsunął się ode mnie. Cały czas trzymał moje ręce w mocnym uścisku.

-Wtedy, gdy zadzwoniłaś do mnie w nocy, byłaś smutna, straciłaś przyjaciela, nie mogłem Cię w żaden sposób pocieszyć. Przez telefon to żadne pocieszenie, przecież. Postanowiłem, że tak być nie może. Chciałem Ci pomóc w tak trudnej dla Ciebie sytuacji, chociaż trochę… -  wpatrywał się w moje oczy, które nadal byłe pełne łez. Ale tym razem szczęścia, a może i smutku. Moje mocje tworzyły wybuchową mieszankę. Byłam szczęśliwa, że mam przy sobie takiego kogoś jak Zbyszek, ale też byłam wściekła pogrążona w smutku po stracie przyjaciela.

-Dlaczego tak się stało? Myślisz, że sobie z tym wszystkim poradzę? Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś takiego..

-Wiesz..Człowiek odchodzi, a jego bliscy, rodzina, znajomi, przyjaciele zostają. Dla nich jest to na pewno ogromna strata i cierpienie. Czuje się taki nieokreślony smutek, żal i rozpacz. Czas leczy rany…Ale to nie jest tak w stu procentach prawdziwe. Z czasem ten ból będzie mniejszy i się przyzwyczaimy do tego stanu, ale zawsze w sercu będzie kogoś brakowało. Pierwsze dni są najgorsze, ale nie koniecznie. Przez kilka pierwszych godzin, po tym jak dowiemy się o śmierci kogoś bliskiego czujemy jakiś szok, nie wierzymy do końca, że to prawda. Wydaje się, że to jakiś zły sen, który się niedługo skończy i wszystko będzie jak dawniej, ale niestety tak nie jest….Później się trochę oswajamy, ale dalej jest to jakieś nierealne, ale prawdziwe. Przez pierwsze dni żyjemy w szoku i nie mamy zbyt dużo czasu żeby pomyśleć o tym co się dzieje, przygotowania do pogrzebu zajmują nas i nie myślimy tak dużo  o tym co się stało… ale pogrzeb kiedyś się odbędzie i co potem? Po woli oswajamy się z tym co się stało i zaczyna to do nas docierać, w tedy dopiero uświadamiamy sobie to co się tak naprawdę stało i wspominamy wydarzenia związane z osobą, która umarła…Ważne jest żebyśmy mieli wsparcie bliskiej osoby, która wysłucha nas przytuli i pocieszy…Przez wiele wiele miesięcy przy każdej możliwej okazji uświadamiamy sobie jak bardzo nam brakuje tej osoby.. lecz niestety nie możemy już cofnąć czasu… - głęboko westchnął i popatrzył na moje sine dłonie, potem znowu na mnie. Ja przez cały ten czas wysłuchiwałam go w skupieniu. Analizowałam każde jego słowo. To co chciałam wiedzieć, dostałam na to odpowiedź. Patrzyłam na Zbyszka smutnym wzrokiem wypatrując z jego twarzy każdą reakcję, emocję. Był taki podobny do mnie. Wiedział co leży mi na sercu.

-Ja..ja nie wiem co powiedzieć…- wydukałam w końcu.

-Nie musisz nic mówić..

-Dziękuję – spojrzałam w jego oczy i  przełknęłam ślinę. Wtedy naprawdę ciężko mi się oddychało –A tak nawiązując do Twojej obecności … Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?

-Alek mi dał adres– posłał mi promienny uśmiech.

-To dlaczego mi nie powiedział, że przyjedziesz?

-Spałaś już – mrugnął okiem i przykrył moje nogi kocem leżącym na łóżku – Nie wyglądasz za dobrze, powinnaś się jeszcze trochę przespać…

-Nie no co ty, czuję się dobrze – wymusiłam chwilowy uśmiech i wstałam z łóżka -  Za to ty chyba nie, w końcu prowadziłeś całą noc..

-Teraz trochę się zdrzemnąłem, jest naprawdę okej, o mnie nie musisz się martwić – wymusił uśmiech a ja spojrzałam na  zegarek stojący na stoliku nocnym. Nie mogłam w to uwierzyć, dochodziła 11, musiałam spać jak zabita.

-No jaaaa..- westchnęłam głośno.

-Co? – zapytał szybko.

-Strasznie długo spałam..

-No a dziwisz się? Po tak wyczerpującym dniu to chyba każdy spałby jak nigdy. Dobrze, że żadne koszmary Ci się nie śniły.

-Wiesz, pójdę się doprowadzić do porządku… tak będzie najlepiej – wstałam z łóżka, nogi miałam jak z waty, gdyby nie Zbyszek na pewno przewróciłabym się.

-Pomóc Ci? – zapytał ciągle trzymając mnie za obie ręce. Miałam silne zawroty głowy. Nie czułam się dobrze, byłam słaba, z chęcią położyłabym się i już więcej nie wstała, ale wiedziałam, ze nie mogę. Dzisiaj był pogrzeb Iwana, musiałam na niego iść, pożegnać mojego przyjaciela, po raz ostatni.

-Dam dobie radę..- powiedziałam cicho i chwiejnym krokiem udałam się do łazienki.

-Cały czas będę stał za drzwiami! – krzyknął za mną. Uśmiechnęłam się mimowolnie i ruszyłam w kierunku kabiny prysznicowej, zdjęłam przepoconą piżamę i odkręciłam ciepłą wodę. Weszłam pod strumień i stałam tak dobre kilka minut, Chciałam aby woda zmyła ze mnie ten cały brud, aby sprawiła, że wreszcie poczuję się lepiej. Psychicznie na mnie to nie podziałało, ale za to fizyczni, poczułam się dużo lepiej. Wyszłam z kabiny i wysuszyłam się dokładnie, ubrałam codzienne ciuchy, zrobiłam bardzo lekki makijaż, który przede wszystkim miał zakrywać moje wory pod oczami spowodowane ciągłym płaczem. Po pół godzinie, wyglądałam już jak człowiek. Gdy wyszłam z łazienki, Zbyszek siedział na moim łóżku z łokciami opartymi o uda. Twarz miał schowaną w dłoniach, był widocznie zmęczony bądź nad czymś intensywnie myślał. Gdy usłyszał dźwięk skrzypiącej podłogi pod moimi nogami, od razu się poruszył i wstał z łózka, szybkim krokiem do mnie podszedł i wziął za rękę.

-Wszystko dobrze? – zapytał z troską w głosie.

-Dobrze nie jest, ale na pewno lepiej.. – uniosłam się na palcach aby go pocałować. Uśmiechnął się i musnął moje usta – Ty się tak o mnie troszczysz i w ogóle, to ja chciałam Ci się o jedno zapytać…

-Tak?

-Jadłeś śniadanie? – zapytałam uważnie się mu przyglądając, był nieco zmieszany, a na jego twarzy dało się zauważyć wstydliwy uśmiech –Czyli nie – roześmiałam się – Panie Bartman, zapraszam więc na jajecznicę ze szczypiorkiem – wzięłam go za rękę i razem zeszliśmy na dół po schodach w celu udania się do kuchni. Schodząc po schodach mało co się nie zabiłam o swoje własne nogi, ale mniejsza z tym. Gdy weszłam do pomieszczenia, cała moja rodzina, razem z Kasią, siedziała już przy stole i jadła śniadanie, dzisiaj w ciszy, jak nigdy. Gdy zauważyli nas, wchodzących do kuchni, zmierzyli nas wzrokiem. Alek wstał a mama posłała mi ciepłu uśmiech.

-Dzięki Alek, jeszcze raz – Zbyszek uścisnął dłoń mojemu bratu.

-Zawsze możesz na mnie liczyć.

-To co? Zabieramy się za jedzenie? – uśmiechnęłam się mimowolnie i ruszyłam w kierunku lodówki, wyjęłam z niej jajka i szczypiorek. Szybko wyłożyłam patelnię i zaczęłam przygotowywać jajecznicę dla mnie i Zbyszka. Zibi w tym czasie zajął miejsce koło mojego brata, przy stole. Chwilowo nic się nie odzywał, cały czas mierzył mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że gdybym wyszła do innego pokoju, on poszedłby za mną. Gdy zakończyłam smażenie jajek, nałożyłam jedzenia na dwa talerze. Jeden podałam Zibiemu a drugi położyłam naprzeciwko niego, sobie. Usiadłam koło mamy i zaczęłam jeść śniadanie, chwilowo nie miałam nawet na to ochoty, le mój brzuch domagał się jedzenia. Być może od braku żywności miałam takie zawroty głowy.

-Dziękuję Zbyszek, że przyjechałeś. Naprawdę, nie spodziewaliśmy się Twojej wizyty, jakby nie patrzeć, przemierzyłeś kawałek drogi.. – rozmowę zaczęła moja mama.

-Stwierdziłem, że w takich trudnych momentach, powinienem wspierać Olę, zawsze – odpowiedział biorąc pierwszy kęs jajecznicy do buzi.

-Dobrze, że ma kogoś takiego, jak ty – dodała po cichu – Widzimy się po raz drugi Zbyszku..

-Tak i to w podobnych okolicznościach.. –głośno westchnął –Miejmy nadzieję, że następne nasze spotkanie będzie nieco weselsze – wymusił lekki uśmiech na swojej twarzy i dokończył danie, ja także to zrobiłam. Po skończonym posiłku spojrzałam na zegarek, zbliżała się 12, pogrzeb Iwana, miał się odbyć o 14. Postanowiłam, że zacznę się do niego przygotowywać, fizycznie jak i duchowo. Wstałam z krzesła i odłożyłam brudne naczynia do zlewu. Gdy udałam się w kierunku drzwi, Zibi momentalnie wstał i poszedł za mną. Było to bardzo miłe z jego strony, ale nie powiem, trochę krępujące.

-Lepiej się już czujesz? – zapytał chwytając lekko moją rękę.

-Nie do końca, ale jest okej – mrugnęłam okiem i razem z nim udałam się na piętro, do mojego pokoju. Zibi usiadł na łóżku, a ja otworzyłam szafę w celu znalezienia odpowiednich ubrań na pogrzeb.

-Myślisz, że to będzie dobre? – zapytałam mało entuzjastycznie pokazując mu czarną sukienkę, która kupiłam razem z Kaśką. Zibi od razu się ożywił.

-Heh, pamiętam jak Kaśka wysłała mi Twoje zdjęcie w tej sukience, nawet je mam gdzieś na telefonie – uśmiechnął się promiennie i uwiesił wzrok na sukience – Wydaje mi się, że jest skromna i odpowiednia na tę okazję..- dokończył chowając swój uśmiech. Zmęczona tym wszystkim usiadłam na łóżku i położyłam się na łóżku koło Zibiego, ten oparł głowę na łokciu i wpatrywał się we mnie głaskając moje policzki.

-Wszystko się psuje… - po moim policzku popłynęła łza.

-Nie wszystko – mrugnął okiem i musnął moje usta –Zaufaj mi, będę pilnować tego, aby każdy dzień, był lepszy od poprzedniego, aby nie działy ci się żadne krzywdy.. Dopilnuje tego. Będę z Tobą na dobre i na złe. Zawsze i wszędzie – pogłaskał moje czoło i wstał z łóżka.

-Dziękuję – wychlipiałam i przetarłam szybko mokre oczy rękawem od swetra. Po moich słowach, udałam się do łazienki, aby przebrać się na pogrzeb. Ubrałam czarne, matowe, grube rajstopy, czarne balerinki i oczywiście sukienkę kupiona z Kaśką. Tak jak Zibi mówił, rzeczywiście była skromna i idealnie pasowała do sytuacji. Zmyłam dotychczasowy makijaż i zrobiłam nowy, jeszcze bardziej delikatny. Gdy wyszłam z łazienki, Zibi już na mnie czekał z kurtką w rękach, sam tez był ubrany na czarno, w garnitur. Nie wiem czy to był jego, czy Alka. Gd razem zeszliśmy na dół, reszta mojej rodziny, już na mnie czekała. Wszyscy byli ubrani na czarno, adekwatnie do naszego stanu. W ciszy ruszyliśmy w drogę do kościoła. Wszystko odbyło się kameralnie, skromnie. Przed ołtarzem leżała otwarta trumna, chciałam do niej podejść, uścisnąć ostatni raz rękę Iwana, ale bałam się, nie wiem czego, ale się bałam.
-Pójść z Tobą? - Zibi niespodziewanie chwycił moją rękę i szepnął do ucha. Widocznie spostrzegł po moim zachowaniu, co chodzi mi po głowie.

-Tak – szepnęłam – Ale jak wszyscy już wyjdą, dobrze?- zapytałam się Zibiego, na co on tylko kiwną twierdząco kiwnął głową i dalej wpatrywał się w trumnę. Po kilkunastu minutach po mszy, kościół dopiero zaczął pustoszeć, w końcu, my, na samym końcu podeszliśmy do trumny. Chwyciłam się mocno Zibiego i chwiejnym krokiem zbliżyłam się do miejsca, gdzie spoczywał Iwan. Chciałam spojrzeć na jego twarz, ale coś mnie odrzucało. Wewnętrzny głos mówił mi, abym tego nie robiła, jednakże wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię. To nie zobaczę twarzy mojego przyjaciela już nigdy. Spojrzałam pustym wzrokiem na Zbyszka, kiwnął głową na znak, abym spojrzała na Iwana. Przełamałam się więc i spojrzałam na przyjaciela. Był taki mroczny, jego skóra nie była już taka promienna, zdrowa, była szara i ponura. Usta i ręce miał sine. Ten widok mnie odrzucił, jednakże puściłam dłoń Zbyszka, który w tamtym momencie spojrzał na mnie pytająco, i dotknęłam dłoni Iwana. Była zimna, sztywna, mocno ja ścisnęłam i przymknęłam oczy. Po moim policzku kolejno płynęły łzy. Dopiero teraz dotarło do mnie to, że to już jest koniec.

-Dlaczego nam to zrobiłeś…- zaszlochałam cicho myśląc, że Iwan to usłyszy i wróci do nas. Jeszcze mocniej ścisnęłam jego rękę, drugą dłonią pogłaskałam jego włosy po czym odsunęłam lekko jego rękaw garnituru, zauważyłam bliznę na jego przedramieniu. Jednak nie była to zwykła blizna, były to rany po wyciętych literach, które układały się w moje imię. Oczy mało co mnie wyszły mi z orbit. Zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Coraz bardziej wierzyłam w to, że śmierć Iwana to była moja wina.

-Lepiej już stąd chodźmy.. – szepnęłam do Zbyszka, który cały czas przy mnie był i przyglądał się moim poczynaniom –Przyjacielu.. będziesz zawsze w moim sercu.. – pocałowałam jego dłonie i pogłaskałam włosy, już po raz ostatni. Wychodząc z kościoła nie obejrzałam się za siebie ani razu nie chciałam już cierpieć, widząc go martwego. Sprawiało mi to niesamowity ból. Uroczystość na cmentarzu trwała bardzo krótko, zaledwie kilkanaście minut. Wbrew pozorom, znalazło się na niej bardzo dużo ludzi, którzy żegnali Iwana. Jego rodzice, unikali mnie oraz Olgi. Chciałam z nimi porozmawiać, ale skoro oni tego nie chcieli, postanowiłam się nie narzucać. Gdy trumna z ciałem Iwana zmierzała ku dole, nie myślałam już o niczym innym, tylko o nim, wspominałam wspólnie spędzone chwile, te dobre jak i te złe. Nie myślałam już o tym, co mi zrobił, że mnie pobił, jak się zachowywał w stosunku do mnie. Był moim przyjacielem. Gdy wszyscy opuścili cmentarz zostałam tylko ja i Zbyszek, klęknęłam przy jego grobie, zapaliłam znicz i wpatrywałam się w jego zdjęcie, które widniało na płycie nagrobowej, był na nim taki szczęśliwy.
-Śpij dobrze przyjacielu..- szepnęłam .
________________________________________
Spodziewałyście się takiego obrotu akcji? :D
Chciałyśmy was powiadomić, ze to był już ostatni rozdział. Następny będzie epilog, pojawi się on we wtorek lub czwartek ;)
Mamy nadzieję, ze rozdział się spodobał ;)
Zapraszamy do komentowania i pozdrawiamy cieplutko! ;**



12 komentarzy:

  1. OSTATNI?!!! Ale jak to? Boże jedyny jak to wszystko szybko zleciało... :)
    Mam nadzieje że to opowiadanie zakończy się happy endem.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Co epilog?! Dlaczego nie kończcie jeszcze.Zdziwiło mnie to, że Iwan miał bliznę z imieniem naszej bohaterki.Rozdział smutny, ale świetny.Zapraszam
    http://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. COOOOOOOOOOOOOO?!!!! Nieee ;( Załamałam się... Ale miejmy nadzieję, że coś nowego będzie wymyślone :)
    Pozdrawiam! ;*
    Olgaaa xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale szkoda że już epilog :(. No cóż, oby wszystko dobrze się skończyło! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. NIEEE KOŃŃŃCZCIEEEEEEEEEEE.
    przy tym rozdiałe poryczałam się. :'( a czy można liczyć na następny blog?

    Olka

    OdpowiedzUsuń
  6. Szczerze? Nie spodziewałam się w ogóle, że Iwan zginie. Jednak mam nadzieję, że dziewczyna szybko o nim zapomni i zajmie się swoim życiem. Rozdział strasznie mi się podoba. :)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie.
    natalie. :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Szkoda,ze już kończycie!
    Naprawdę świetnie piszecie!
    ourvolleyballlife.blogspot.com
    Zapraszam na nasz blog.Dopiero zaczynamy wiec prosimy o wyrozumiałość.Pozdrawiam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Tylko nie ostatni...
    Smutno tu troszkę
    Ale i tu uwielbiam tego bloga
    Zapraszam http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham tego bloga rozdział się podoba ;D Moim zdaniem jeden najlepszy oraz zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Ona powiedziała :. lubisz mnie?' '
    | On powiedział "nie".
    | Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
    | Znowu powiedział "nie".
    | Zapytała wiec jeszcze raz:

    | " Jestem w twoim sercu?"
    | Powiedział "nie".
    | Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
    | płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
    | Smutne - pomyślała i odeszła.
    | Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
    | kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
    | tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
    | jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
    | tylko umarłbym z tęsknoty."
    | Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
    | Cię kocha.
    | Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
    | życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
    | telefonie albo w szkole.
    | Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
    | tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
    | 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
    | Jutro rano ktoś Cię pokocha.
    | Stanie się to równo o 12.00.
    | Będzie to ktoś
    znajomy.
    | Wyzna Ci miłość o 16.00
    |Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam@!@!@!@!@]

    OdpowiedzUsuń