Serce mi zamarło. Nie wiedziałam co powiedzieć, a co tym
bardziej robić. Nie miałam zielonego pojęcia. Rozłączyłam się z mamą i stanęłam
na środku chodnika w bez ruchu. Wpatrywałam się w podłoże i analizowałam każde
słowo mojej mamy. Czy stało się coś moim
bliskim? Dlaczego mam brać akurat Olgę? Czy to coś jej dotyczy? Po chwili
poczułam, że przyjaciółka szarpie mnie za ramię.
-Ola! Co ci jest? Kto to był? – wylewała z siebie masę
pytań. Dopiero wtedy do mnie dotarło o co mama mnie prosiła.
-Musimy szybko jechać do domu i to już! – prawie
wykrzyknęłam i zatrzymałam taxi.
-Ale o co chodzi? – zapytała wsiadając do samochodu.
-Coś się stało, mamy szybko jechać do domu. Mama kazała mi
zabrać Ciebie.. nie wiem o co chodzi..-
nie wiadomo kiedy, po moim policzku spłynęła łza, łza bezsilności.
-Hej hej..nie płacz. Zaraz wszystko się wyjaśni.. –
przyjaciółka objęła mnie ramieniem.
-Właśnie, tego boję się najbardziej.. – oparłam głowę o
szybę samochodu i wpatrywałam się w domy, koło których właśnie przejeżdżaliśmy.
Olga tym razem nic się nie odezwała. Wiedziałam, że też się boi. Taksówka
podjechała pod nasz dom. Szybko z niej wysiadłyśmy i zapłaciłyśmy kierowcy, Na
podwórku zauważyłyśmy, że w oknach pozapalane były wszystkie światła.
Pospiesznie udałyśmy się do drzwi wejściowych. Alek otworzył nam je pospiesznie
i pokazał drogę, gdzie mamy się udać. Na jego twarzy wymalowany był niepokój,
wchodząc do salonu zauważyłam płaczącą mamę.
-Co się stało?! – prawie krzyknęłam.
-Dziewczynki.. chodźcie tutaj do mnie.. – machnęła do nas
ręką. Obie podeszłyśmy bez słowa i wpatrywałyśmy się w płaczącą mamę. Długo nie
mogła nic z siebie wydusić. Obejrzałam się za siebie aby zobaczyć minę Alka,
może on by mi mógł coś wyjaśnić. Jednak gdy nasze spojrzenia spotkały się, on
odwrócił wzrok.
-Co się tu do jasnej cholery dzieje?! – krzyknęłam.
-Iwan nie żyje.. – powiedziała szybko moja matula hamując
swoje łzy. Myślałam, że to żart. Naprawdę myślałam, że to żart. Ale stan mojej
matki nie pozwalał mi na to, abym w to uwierzyła. W tamtym momencie się
złamałam. Nie wiedziałam co robić, co powiedzieć. Pusto wpatrywałam się z żalem
na Olgę, która momentalnie się rozpłakała.
-Jak to się stało? – zapytałam. Nawet nie poczułam a po moim
policzku popłynęły gorzkie łzy.
-Przedawkował..- powiedziała już nieco spokojniejszym
głosem. Wtedy to ja, wybuchnęłam płaczem. Zsunęłam się po ścianie na podłogę.
Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam jeszcze głośniej szlochać. Nie mogłam w
to uwierzyć. Analizowałam każde słowo matki. Przychodziło mi to z trudnością.
Każda myśl, przysparzała mnie o ból głowy. Nie mogłam tego zrozumieć, dlaczego
to zrobił. Czy nie był świadomy tego co robi? Jak mógł być taki głupi? Przecie
dopiero co widziałam go przed moim domem. To nie mógł być ten ostatni raz.
-Jego matka zadzwoniła , aby mnie o tym powiadomić..-
powiedziałam mama wycierając mokre policzki.
-Co ja mam teraz zrobić? – załkałam.
-Pogrzeb jest jutro.. – dodał Alek, wszystkie oczy
skierowane były wtedy na niego – Klepsydra już wisi..- dokończył.
-To kiedy on umarł?! – wybuchnęła Olga.
-Wczoraj wieczorem.. – powiedziała moja matula.
-To dlaczego my się dowiadujemy o tym dopiero teraz?!
-Podobno lekarze mieli nadzieje, że go jeszcze odzyskają,
mylili się.
Siedzieliśmy w ciszy dobre pół godziny. Alek cały czas przy
mnie był, wspierał, obejmował ramieniem. Po prostu, był. Olga wyszła z domu
koło 23. Chciałam aby brat ja odwiózł do domu, bałam się, że po drodze może się
coś stać. Zadeklarowała, że pójdzie się przejść i że musi to wszystko
przemyśleć. Nie miałam ochoty się o to
kłócić, nie miałam na to siły. Poszłam więc do swojego pokoju, położyłam się z
impetem na łóżku i zakryłam twarz poduszką, aby zatamować płynące łzy.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni spodni i wystukałam numer do Zbyszka. Miałam
nadzieję, że jako tako, on, poprawi moje samopoczucie, porozmawia ze mną
szczerze.
-Halo? – odebrał od razu. Jego głos był zaspany, widocznie
spał, ale telefon miał cały czas przy sobie.
-Zbyszek…- załkałam.
-Co się stało? – jego głos od razu się ożywił. Był
zaniepokojony i zarazem zdenerwowany.
-Iwan nie żyje.. – wychlipiałam – przedawkował narkotyki –
dodałam po chwili.
-Kochanie, nawet nie wiesz jak mi Cię teraz szkoda.. Nie wiem
co mam Ci powiedzieć, o co zapytać. To jest dla mnie niesamowity szok.. – nie
odezwałam się nic, sama nie mogłam ubrać
całego zdania w słowa – Powiem Alkowi, żeby się Tobą zajął, skoro ja nie mogę..
-Daj spokój, on mi już pomaga, po prostu przy mnie jest.
Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy..- powiedziałam cicho kładąc się na
łóżku.
-Rozumiem Cię.. A teraz idź spać, odpocznij, uspokój. Uwierz
mi, wszystko będzie dobrze – jego głos był taki ciepły. Mówił to z niesamowitym
spokojem, miód dla moich uszu, dosłownie.
-Nie będzie..- chlipnęłam.
-Zaufaj mi.. – szepnął.
-Dobrze.
-Idź spać, rano do Ciebie zadzwonię. Jakby coś się działo,
telefon mam pod ręką. Kocham Cię – po tych słowach rozłączył się. Ja
momentalnie się rozryczałam, przykryłam twarz poduszką i wylewałam w nią
hektolitry łez. Po kilkunastu minutach, drzwi od mojego pokoju lekko się uchyliły,
w szczelinie zauważyłam twarz Alka, który właśnie zmierzał w moim kierunku z
kubkiem gorącej herbaty.
-Masz, napij się. Na serce nie pomoże, ale na pewno lepiej
się poczujesz – usiadł na łóżku podając mi kubek z gorącym napojem.
-Dzięki bracie… Dziękuję, za to, że jesteś – mimowolnie się
uśmiechnęłam i wzięłam łyk herbaty.
-Takie jest moje zadanie, przecież jestem Twoim starszym
bratem. Zresztą, zobacz na naszyjnik co mi dałaś – wyjął spod koszulki
biżuterię –Jest jasno napisane ‘Forever’. Więc zapamiętaj. Zawsze przy Tobie
będę – uśmiechnął się i wstał z łóżka –Idź spać, odpocznij, jak na jeden dzień
to zbyt dużo wrażeń..
-Dobrze, ale jeszcze pójdę się wykąpać..
-Okej. Tylko pamiętaj, jakby się coś działo, wołaj mnie,
jestem w pokoju obok! – powiedział ciepło i wyszedł z mojej starej sypialni. Usiadłam
po turecku na łóżku i odłożyłam herbatę na stolik nocny. Siedziałam tak
wpatrując się w ścianę dobre kilkanaście minut. Jednak otrząsnęłam się bo
zdałam sobie sprawę, że to bez sensu. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Po
zmyciu tego całego brudu ze swojego ciała, ubrałam się w piżamę i poległam na
łóżku.
***
***
Obudziły mnie czyjeś palce gładzące mój policzek. Ze strachem w oczach,
ale także ciekawością, spojrzałam na tego osobnika. Nie wierzyłam własnym
oczom, myślałam, że śnię. Zobaczyłam siedzącego na podłodze, tuż przy moim
łóżku Zbyszka, który jedną ręką obejmował mnie a palcami drugiej ręki głaskał
mój policzek. Oczy miał na pół przymknięte. Nie wiedziałam o co chodzi. Jak on
się tu dostał, dlaczego. Tyle pytań nasuwało mi się na myśl, nie wiedziałam co
mam zrobić. Jednak widok Zbyszka znajdującego się koło mnie, jego ciepło, dotyk
dłoni i myśl, o tym, że jest przy mnie, sprawiły, że miałam ochotę się
rozpłakać .I tak się stało, uroniłam łzę, gdy chciałam otrzeć ją ręką,
przypadkiem zsunęłam dłoń Zibiego. Ten od razu ocknął się, spojrzał na mnie
smutnym wzrokiem i usiadł na brzegu mego łóżka, mocno się do mnie przytulając. Nic
nie mówił, objął mnie swoimi rękoma i głaskał moje włosy. Usłyszałam tylko jak
szeptał do mojego ucha „Wszystko będzie dobrze. Poradzisz sobie. Jesteś
dzielna”. Rozpłakałam się, Zibi miał przemoczoną kurtkę przez moje łzy. Ona
wręcz nimi ociekała. Nie przeszkadzało mu to, dalej mnie obejmował,
siedzieliśmy tak, bardzo długo, przynajmniej mi się tak wydawało. Ale tego
właśnie potrzebowałam, bliskości. Po prostu, Zbyszka. Czułam, że poprzez dotyk,
on wie, co mi leży na sercu, nie musiałam się mu wyżalać. Rozumiał moje gesty,
wszystko, to co mnie martwiło, o co chciałam zapytać, na wszystko miał
odpowiedź.
-Jak się tu znalazłeś? – zapytałam przecierając łzy. Głęboko
westchnął i lekko odsunął się ode mnie. Cały czas trzymał moje ręce w mocnym
uścisku.
-Wtedy, gdy zadzwoniłaś do mnie w nocy, byłaś smutna,
straciłaś przyjaciela, nie mogłem Cię w żaden sposób pocieszyć. Przez telefon
to żadne pocieszenie, przecież. Postanowiłem, że tak być nie może. Chciałem Ci
pomóc w tak trudnej dla Ciebie sytuacji, chociaż trochę… - wpatrywał się w moje oczy, które nadal byłe
pełne łez. Ale tym razem szczęścia, a może i smutku. Moje mocje tworzyły
wybuchową mieszankę. Byłam szczęśliwa, że mam przy sobie takiego kogoś jak
Zbyszek, ale też byłam wściekła pogrążona w smutku po stracie przyjaciela.
-Dlaczego tak się stało? Myślisz, że sobie z tym wszystkim
poradzę? Jeszcze nigdy nie przeżyłam czegoś takiego..
-Wiesz..Człowiek
odchodzi, a jego bliscy, rodzina, znajomi, przyjaciele zostają. Dla nich jest
to na pewno ogromna strata i cierpienie. Czuje się taki nieokreślony smutek,
żal i rozpacz. Czas leczy rany…Ale to nie jest tak w stu procentach prawdziwe.
Z czasem ten ból będzie mniejszy i się przyzwyczaimy do tego stanu, ale zawsze
w sercu będzie kogoś brakowało. Pierwsze dni są najgorsze, ale nie koniecznie.
Przez kilka pierwszych godzin, po tym jak dowiemy się o śmierci kogoś bliskiego
czujemy jakiś szok, nie wierzymy do końca, że to prawda. Wydaje się, że to
jakiś zły sen, który się niedługo skończy i wszystko będzie jak dawniej, ale
niestety tak nie jest….Później się trochę oswajamy, ale dalej jest to jakieś nierealne,
ale prawdziwe. Przez pierwsze dni żyjemy w szoku i nie mamy zbyt dużo czasu
żeby pomyśleć o tym co się dzieje, przygotowania do pogrzebu zajmują nas i nie
myślimy tak dużo o tym co się stało… ale pogrzeb kiedyś się odbędzie i co
potem? Po woli oswajamy się z tym co się stało i zaczyna to do nas docierać, w
tedy dopiero uświadamiamy sobie to co się tak naprawdę stało i wspominamy
wydarzenia związane z osobą, która umarła…Ważne jest żebyśmy mieli wsparcie
bliskiej osoby, która wysłucha nas przytuli i pocieszy…Przez wiele wiele
miesięcy przy każdej możliwej okazji uświadamiamy sobie jak bardzo nam brakuje
tej osoby.. lecz niestety nie możemy już cofnąć czasu… - głęboko westchnął i
popatrzył na moje sine dłonie, potem znowu na mnie. Ja przez cały ten czas
wysłuchiwałam go w skupieniu. Analizowałam każde jego słowo. To co chciałam
wiedzieć, dostałam na to odpowiedź. Patrzyłam na Zbyszka smutnym wzrokiem
wypatrując z jego twarzy każdą reakcję, emocję. Był taki podobny do mnie.
Wiedział co leży mi na sercu.
-Ja..ja nie wiem co
powiedzieć…- wydukałam w końcu.
-Nie musisz nic
mówić..
-Dziękuję –
spojrzałam w jego oczy i przełknęłam
ślinę. Wtedy naprawdę ciężko mi się oddychało –A tak nawiązując do Twojej
obecności … Skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?
-Alek mi dał adres–
posłał mi promienny uśmiech.
-To dlaczego mi nie
powiedział, że przyjedziesz?
-Spałaś już –
mrugnął okiem i przykrył moje nogi kocem leżącym na łóżku – Nie wyglądasz za
dobrze, powinnaś się jeszcze trochę przespać…
-Nie no co ty, czuję
się dobrze – wymusiłam chwilowy uśmiech i wstałam z łóżka - Za to ty chyba nie, w końcu prowadziłeś całą
noc..
-Teraz trochę się
zdrzemnąłem, jest naprawdę okej, o mnie nie musisz się martwić – wymusił
uśmiech a ja spojrzałam na zegarek
stojący na stoliku nocnym. Nie mogłam w to uwierzyć, dochodziła 11, musiałam
spać jak zabita.
-No jaaaa..-
westchnęłam głośno.
-Co? – zapytał
szybko.
-Strasznie długo
spałam..
-No a dziwisz się?
Po tak wyczerpującym dniu to chyba każdy spałby jak nigdy. Dobrze, że żadne
koszmary Ci się nie śniły.
-Wiesz, pójdę się
doprowadzić do porządku… tak będzie najlepiej – wstałam z łóżka, nogi miałam
jak z waty, gdyby nie Zbyszek na pewno przewróciłabym się.
-Pomóc Ci? – zapytał
ciągle trzymając mnie za obie ręce. Miałam silne zawroty głowy. Nie czułam się
dobrze, byłam słaba, z chęcią położyłabym się i już więcej nie wstała, ale
wiedziałam, ze nie mogę. Dzisiaj był pogrzeb Iwana, musiałam na niego iść,
pożegnać mojego przyjaciela, po raz ostatni.
-Dam dobie radę..-
powiedziałam cicho i chwiejnym krokiem udałam się do łazienki.
-Cały czas będę stał
za drzwiami! – krzyknął za mną. Uśmiechnęłam się mimowolnie i ruszyłam w
kierunku kabiny prysznicowej, zdjęłam przepoconą piżamę i odkręciłam ciepłą
wodę. Weszłam pod strumień i stałam tak dobre kilka minut, Chciałam aby woda
zmyła ze mnie ten cały brud, aby sprawiła, że wreszcie poczuję się lepiej.
Psychicznie na mnie to nie podziałało, ale za to fizyczni, poczułam się dużo
lepiej. Wyszłam z kabiny i wysuszyłam się dokładnie, ubrałam codzienne ciuchy,
zrobiłam bardzo lekki makijaż, który przede wszystkim miał zakrywać moje wory
pod oczami spowodowane ciągłym płaczem. Po pół godzinie, wyglądałam już jak
człowiek. Gdy wyszłam z łazienki, Zbyszek siedział na moim łóżku z łokciami
opartymi o uda. Twarz miał schowaną w dłoniach, był widocznie zmęczony bądź nad
czymś intensywnie myślał. Gdy usłyszał dźwięk skrzypiącej podłogi pod moimi
nogami, od razu się poruszył i wstał z łózka, szybkim krokiem do mnie podszedł
i wziął za rękę.
-Wszystko dobrze? –
zapytał z troską w głosie.
-Dobrze nie jest,
ale na pewno lepiej.. – uniosłam się na palcach aby go pocałować. Uśmiechnął
się i musnął moje usta – Ty się tak o mnie troszczysz i w ogóle, to ja chciałam
Ci się o jedno zapytać…
-Tak?
-Jadłeś śniadanie? –
zapytałam uważnie się mu przyglądając, był nieco zmieszany, a na jego twarzy
dało się zauważyć wstydliwy uśmiech –Czyli nie – roześmiałam się – Panie
Bartman, zapraszam więc na jajecznicę ze szczypiorkiem – wzięłam go za rękę i
razem zeszliśmy na dół po schodach w celu udania się do kuchni. Schodząc po
schodach mało co się nie zabiłam o swoje własne nogi, ale mniejsza z tym. Gdy
weszłam do pomieszczenia, cała moja rodzina, razem z Kasią, siedziała już przy
stole i jadła śniadanie, dzisiaj w ciszy, jak nigdy. Gdy zauważyli nas,
wchodzących do kuchni, zmierzyli nas wzrokiem. Alek wstał a mama posłała mi
ciepłu uśmiech.
-Dzięki Alek,
jeszcze raz – Zbyszek uścisnął dłoń mojemu bratu.
-Zawsze możesz na
mnie liczyć.
-To co? Zabieramy
się za jedzenie? – uśmiechnęłam się mimowolnie i ruszyłam w kierunku lodówki,
wyjęłam z niej jajka i szczypiorek. Szybko wyłożyłam patelnię i zaczęłam
przygotowywać jajecznicę dla mnie i Zbyszka. Zibi w tym czasie zajął miejsce
koło mojego brata, przy stole. Chwilowo nic się nie odzywał, cały czas mierzył
mnie wzrokiem. Miałam wrażenie, że gdybym wyszła do innego pokoju, on poszedłby
za mną. Gdy zakończyłam smażenie jajek, nałożyłam jedzenia na dwa talerze.
Jeden podałam Zibiemu a drugi położyłam naprzeciwko niego, sobie. Usiadłam koło
mamy i zaczęłam jeść śniadanie, chwilowo nie miałam nawet na to ochoty, le mój
brzuch domagał się jedzenia. Być może od braku żywności miałam takie zawroty głowy.
-Dziękuję Zbyszek,
że przyjechałeś. Naprawdę, nie spodziewaliśmy się Twojej wizyty, jakby nie
patrzeć, przemierzyłeś kawałek drogi.. – rozmowę zaczęła moja mama.
-Stwierdziłem, że w
takich trudnych momentach, powinienem wspierać Olę, zawsze – odpowiedział
biorąc pierwszy kęs jajecznicy do buzi.
-Dobrze, że ma kogoś
takiego, jak ty – dodała po cichu – Widzimy się po raz drugi Zbyszku..
-Tak i to w
podobnych okolicznościach.. –głośno westchnął –Miejmy nadzieję, że następne
nasze spotkanie będzie nieco weselsze – wymusił lekki uśmiech na swojej twarzy
i dokończył danie, ja także to zrobiłam. Po skończonym posiłku spojrzałam na
zegarek, zbliżała się 12, pogrzeb Iwana, miał się odbyć o 14. Postanowiłam, że
zacznę się do niego przygotowywać, fizycznie jak i duchowo. Wstałam z krzesła i
odłożyłam brudne naczynia do zlewu. Gdy udałam się w kierunku drzwi, Zibi
momentalnie wstał i poszedł za mną. Było to bardzo miłe z jego strony, ale nie
powiem, trochę krępujące.
-Lepiej się już
czujesz? – zapytał chwytając lekko moją rękę.
-Nie do końca, ale
jest okej – mrugnęłam okiem i razem z nim udałam się na piętro, do mojego
pokoju. Zibi usiadł na łóżku, a ja otworzyłam szafę w celu znalezienia
odpowiednich ubrań na pogrzeb.
-Myślisz, że to
będzie dobre? – zapytałam mało entuzjastycznie pokazując mu czarną sukienkę,
która kupiłam razem z Kaśką. Zibi od razu się ożywił.
-Heh, pamiętam jak
Kaśka wysłała mi Twoje zdjęcie w tej sukience, nawet je mam gdzieś na telefonie
– uśmiechnął się promiennie i uwiesił wzrok na sukience – Wydaje mi się, że
jest skromna i odpowiednia na tę okazję..- dokończył chowając swój uśmiech.
Zmęczona tym wszystkim usiadłam na łóżku i położyłam się na łóżku koło Zibiego,
ten oparł głowę na łokciu i wpatrywał się we mnie głaskając moje policzki.
-Wszystko się psuje…
- po moim policzku popłynęła łza.
-Nie wszystko –
mrugnął okiem i musnął moje usta –Zaufaj mi, będę pilnować tego, aby każdy
dzień, był lepszy od poprzedniego, aby nie działy ci się żadne krzywdy..
Dopilnuje tego. Będę z Tobą na dobre i na złe. Zawsze i wszędzie – pogłaskał
moje czoło i wstał z łóżka.
-Dziękuję –
wychlipiałam i przetarłam szybko mokre oczy rękawem od swetra. Po moich
słowach, udałam się do łazienki, aby przebrać się na pogrzeb. Ubrałam czarne,
matowe, grube rajstopy, czarne balerinki i oczywiście sukienkę kupiona z Kaśką.
Tak jak Zibi mówił, rzeczywiście była skromna i idealnie pasowała do sytuacji.
Zmyłam dotychczasowy makijaż i zrobiłam nowy, jeszcze bardziej delikatny. Gdy
wyszłam z łazienki, Zibi już na mnie czekał z kurtką w rękach, sam tez był
ubrany na czarno, w garnitur. Nie wiem czy to był jego, czy Alka. Gd razem
zeszliśmy na dół, reszta mojej rodziny, już na mnie czekała. Wszyscy byli
ubrani na czarno, adekwatnie do naszego stanu. W ciszy ruszyliśmy w drogę do
kościoła. Wszystko odbyło się kameralnie, skromnie. Przed ołtarzem leżała
otwarta trumna, chciałam do niej podejść, uścisnąć ostatni raz rękę Iwana, ale
bałam się, nie wiem czego, ale się bałam.
-Pójść z Tobą? - Zibi niespodziewanie chwycił moją rękę i szepnął do ucha.
Widocznie spostrzegł po moim zachowaniu, co chodzi mi po głowie.
-Tak – szepnęłam –
Ale jak wszyscy już wyjdą, dobrze?- zapytałam się Zibiego, na co on tylko kiwną
twierdząco kiwnął głową i dalej wpatrywał się w trumnę. Po kilkunastu minutach
po mszy, kościół dopiero zaczął pustoszeć, w końcu, my, na samym końcu
podeszliśmy do trumny. Chwyciłam się mocno Zibiego i chwiejnym krokiem
zbliżyłam się do miejsca, gdzie spoczywał Iwan. Chciałam spojrzeć na jego
twarz, ale coś mnie odrzucało. Wewnętrzny głos mówił mi, abym tego nie robiła,
jednakże wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię. To nie zobaczę twarzy mojego
przyjaciela już nigdy. Spojrzałam pustym wzrokiem na Zbyszka, kiwnął głową na
znak, abym spojrzała na Iwana. Przełamałam się więc i spojrzałam na przyjaciela.
Był taki mroczny, jego skóra nie była już taka promienna, zdrowa, była szara i
ponura. Usta i ręce miał sine. Ten widok mnie odrzucił, jednakże puściłam dłoń
Zbyszka, który w tamtym momencie spojrzał na mnie pytająco, i dotknęłam dłoni
Iwana. Była zimna, sztywna, mocno ja ścisnęłam i przymknęłam oczy. Po moim
policzku kolejno płynęły łzy. Dopiero teraz dotarło do mnie to, że to już jest
koniec.
-Dlaczego nam to
zrobiłeś…- zaszlochałam cicho myśląc, że Iwan to usłyszy i wróci do nas.
Jeszcze mocniej ścisnęłam jego rękę, drugą dłonią pogłaskałam jego włosy po
czym odsunęłam lekko jego rękaw garnituru, zauważyłam bliznę na jego
przedramieniu. Jednak nie była to zwykła blizna, były to rany po wyciętych
literach, które układały się w moje imię. Oczy mało co mnie wyszły mi z orbit.
Zaczęłam płakać jeszcze głośniej. Coraz bardziej wierzyłam w to, że śmierć
Iwana to była moja wina.
-Lepiej już stąd
chodźmy.. – szepnęłam do Zbyszka, który cały czas przy mnie był i przyglądał
się moim poczynaniom –Przyjacielu.. będziesz zawsze w moim sercu.. –
pocałowałam jego dłonie i pogłaskałam włosy, już po raz ostatni. Wychodząc z
kościoła nie obejrzałam się za siebie ani razu nie chciałam już cierpieć,
widząc go martwego. Sprawiało mi to niesamowity ból. Uroczystość na cmentarzu
trwała bardzo krótko, zaledwie kilkanaście minut. Wbrew pozorom, znalazło się
na niej bardzo dużo ludzi, którzy żegnali Iwana. Jego rodzice, unikali mnie
oraz Olgi. Chciałam z nimi porozmawiać, ale skoro oni tego nie chcieli,
postanowiłam się nie narzucać. Gdy trumna z ciałem Iwana zmierzała ku dole, nie
myślałam już o niczym innym, tylko o nim, wspominałam wspólnie spędzone chwile,
te dobre jak i te złe. Nie myślałam już o tym, co mi zrobił, że mnie pobił, jak
się zachowywał w stosunku do mnie. Był moim przyjacielem. Gdy wszyscy opuścili
cmentarz zostałam tylko ja i Zbyszek, klęknęłam przy jego grobie, zapaliłam
znicz i wpatrywałam się w jego zdjęcie, które widniało na płycie nagrobowej,
był na nim taki szczęśliwy.
-Śpij dobrze
przyjacielu..- szepnęłam .
Spodziewałyście się takiego obrotu akcji? :D
Chciałyśmy was powiadomić, ze to był już ostatni rozdział. Następny będzie epilog, pojawi się on we wtorek lub czwartek ;)
Mamy nadzieję, ze rozdział się spodobał ;)
Zapraszamy do komentowania i pozdrawiamy cieplutko! ;**
OSTATNI?!!! Ale jak to? Boże jedyny jak to wszystko szybko zleciało... :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że to opowiadanie zakończy się happy endem.
Pozdrawiam
ojejku... ;(
OdpowiedzUsuńCo epilog?! Dlaczego nie kończcie jeszcze.Zdziwiło mnie to, że Iwan miał bliznę z imieniem naszej bohaterki.Rozdział smutny, ale świetny.Zapraszam
OdpowiedzUsuńhttp://parkiet-siatka-mikasa-moje-marzenie.blogspot.com/
COOOOOOOOOOOOOO?!!!! Nieee ;( Załamałam się... Ale miejmy nadzieję, że coś nowego będzie wymyślone :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;*
Olgaaa xd
Ale szkoda że już epilog :(. No cóż, oby wszystko dobrze się skończyło! :)
OdpowiedzUsuńNIEEE KOŃŃŃCZCIEEEEEEEEEEE.
OdpowiedzUsuńprzy tym rozdiałe poryczałam się. :'( a czy można liczyć na następny blog?
Olka
Szczerze? Nie spodziewałam się w ogóle, że Iwan zginie. Jednak mam nadzieję, że dziewczyna szybko o nim zapomni i zajmie się swoim życiem. Rozdział strasznie mi się podoba. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie.
natalie. :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSzkoda,ze już kończycie!
OdpowiedzUsuńNaprawdę świetnie piszecie!
ourvolleyballlife.blogspot.com
Zapraszam na nasz blog.Dopiero zaczynamy wiec prosimy o wyrozumiałość.Pozdrawiam! ;-)
Tylko nie ostatni...
OdpowiedzUsuńSmutno tu troszkę
Ale i tu uwielbiam tego bloga
Zapraszam http://kolejna-trudna-decyzja.blogspot.com/
Kocham tego bloga rozdział się podoba ;D Moim zdaniem jeden najlepszy oraz zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńOna powiedziała :. lubisz mnie?' '
OdpowiedzUsuń| On powiedział "nie".
| Myślisz ze jestem ładna? - zapytała.
| Znowu powiedział "nie".
| Zapytała wiec jeszcze raz:
| " Jestem w twoim sercu?"
| Powiedział "nie".
| Na koniec się zapytała: "Jakbym odeszła, to byś
| płakał za mną?" Powiedział, ze "nie".
| Smutne - pomyślała i odeszła.
| Złapał ja za rękę i powiedział: "Nie lubię Cię,
| kocham Cię. Dla mnie nie jesteś ładna,
| tylko piękna. Nie jesteś w moim sercu,
| jesteś moim sercem. Nie płakałbym za Tobą,
| tylko umarłbym z tęsknoty."
| Dziś o północy twoja prawdziwa miłość zauważy, że
| Cię kocha.
| Coś ładnego jutro miedzy 13-16 się zdarzy w Twoim
| życiu, obojętnie gdzie będziesz w domu, przy
| telefonie albo w szkole.
| Jeśli zatrzymasz ten łańcuszek, nie podzielisz się
| tą piękną historią - to nie znajdziesz szczęścia w
| 10 najbliższych związkach, nawet przez 10 lat.
| Jutro rano ktoś Cię pokocha.
| Stanie się to równo o 12.00.
| Będzie to ktoś
znajomy.
| Wyzna Ci miłość o 16.00
|Jeśli ci się nie uda wysłać tego do 20 komentarzy zostaniesz na zawsze sam@!@!@!@!@]