Obudziłam się czując chłód na swoim ciele. Wzdrygnęłam się
od zimna, a na mojej skórze pojawiły się ciary. Opatuliłam się kocem i w taki
sposób podeszłam do grzejnika znajdującego się pod oknem. Były zimne, a ja
jeszcze mądra poszłam spać pod samym kocem. Poczłapałam do kuchni i zrobiłam
sobie gorącą herbatę na ocieplenie. Ruszyłam z kubkiem przed telewizor, od
samego rana trąbili o zbliżających się świętach, korkach na drodze. Kilka razy
przewinęła się też wiadomość, o dzisiejszym meczu Jastrzębskiego Węgla i
Resovii. Na samą myśl o tym spotkaniu, uśmiech pojawił się na mojej twarzy. To
będzie naprawdę starcie tytanów. Bałam się o wynik. I o to, co będzie jak wygra
JW, a tym, jak wygra Resovia. Jednakże będę tolerancyjna, i będę kibicować oczywiście
Resovii. Spojrzałam n zegarek. Zbliżała
się godz.10. Wzięłam telefon do ręki i napisałam do Zbyszka sms-a.
-Jak się spało?
-Bywało lepiej. Czuję się, jakbym spał cały
czas na podłodze. Takie są łózka twarde – odpisał szybko.
-Nie przeżywaj. To była jedyna noc, dzisiaj już będziesz u
siebie – uśmiechnęłam się do ekranu i wysłałam wiadomość.
-No z tego to się najbardziej cieszę. A ty pewnie się tam
lenisz? Co?
-A tak sobie leżę i myślę, patrzę w sufit..
-Czyli lenisz.
-Wszystko się na to składa.
-Ale o 17 masz nie leniuchować, tylko ruszać dupsko przed
telewizor i kibicować nam!
-Oczywiście, o to nie musisz się martwić. Zadzwonię po
meczu.
-Ok, a teraz, lamo. Spadam na trening, trzymaj się!
-Rozgromcie ich – napisałam uśmiechając się do komórki.
Odstawiłam ją na stolik i ruszyłam w kierunku łazienki. Przebrałam się w
codzienne ciuchy, umyłam no i ogarnęłam trochę mieszkanie. Nie wiadomo, może
ktoś czasami do nas przyjść. Zwinęłam koc i jeszcze raz podeszłam do
grzejników. Nareszcie były ciepłe. W cały mieszkaniu zaczęła się robić nieco
przytulniejsza atmosfera. Włączyłam choinkę, aby nacieszyć się nią przed
wyjazdem na Białoruś. Aby umilić sobie jakoś ten czas sięgnęłam po książkę,
nowy, zakupiony przeze mnie kryminał. Nie powiem, bardzo lubię takie opowieści,
i ten dreszczyk emocji. Wyobraźnia działa, nie ma co.
Skończyłam czytać opowieść około 16. Zrobiłam sobie gorącą czekoladę. Wzięłam
chipsy i zasiadłam przed telewizorem, Przykryłam się kocem i włączyłam na Polsat
Sport. Bałam się tego spotkania, któreś z tych dwóch świetnych drużyn będzie
musiało wygrać. Mam nadzieję, że to będzie Resovia, Chłopacy pracowali naprawdę
ciężko i zwycięstwo im się należy. Po chwili oczekiwania na ekranie telewizora
pojawili się rozgrzewający się Rzeszowianie. Igła jak zwykle uśmiechnięty,
dawał rady chłopakom . Na mojej twarzy pojawił się banan gdy zobaczyłam brata,
który zacięcie o czymś rozmawiał ze Zbyszkiem. Gdy zauważyli kamerę skierowaną
na nich, pokazali swoje białe zębiska i pomachali do niej.
-Kocham Cię Ola! – krzyknął Zibi.
-A ja Ciebie Kasiu! – wrzasnął jeszcze głośniej Alek. Oczy
wszystkich zawodników były skierowane wtedy tylko na nich, Na mojej twarzy
wystąpiły rumieńce a sama ja roześmiałam się w głos. To nie pierwszy raz, gdy
Zbyszek wyznaje mi miłość przed kamerą, ale jeszcze do tego nie przywykłam.
-Głupki- powiedziałam rozbawiona pod nosem.
Alek spojrzał na Zbyszka, a on na niego.
-Aaaaaaa! Siostra! Ciebie też
kocham! – pomachał do kamery z przepraszającym uśmiechem wymalowanym na twarzy.
-Dużo miłości jest w tej drużynie
– skomentował Tomasz Swędrowski. Przyglądałam się chłopakom z zafascynowaniem.
Szczęśliwi, skupieni, a na uboczu Zbyszek wygłupiający się z Michałem. To jest
wspaniała przyjaźń. Po chwili zaczął się mecz. Na boisko weszli zawodnicy obu
drużyn. Spotkanie zaczęło się niefortunnie dla gości. Nie można było nie
usłyszeć gwizdów rzucanych na Rzeszowian. Okazaliby trochę szacunku dla
przeciwnej drużyny. Jakby nie patrzeć, nasi kibice i tak są najlepsi. Tak samo
jak nasz potrójny blok. Jednakże drużyna z Rzeszowa popełniała zbyt dużo
własnych, najprostszych błędów, aby wygrać to spotkanie. Przegrali 3:0.
Schodzili z boiska przygnębieni. Moje serce też się rozpadło. Mistrz Polski
przegrał z Jastrzębskim Węglem. Byłam smutna z tego powodu. Nie wyobrażam sobie
co chłopaki mogli wtedy czuć. Patrzyłam się pustym wzrokiem w ekran. Bardzo
miło było zobaczyć szczęśliwych Jastrzębian, ale sercem byłam za Resovią.
Widząc schodzących chłopaków z boiska, od razu chwyciłam za telefon i
wystukałam numer Zbyszka. Odebrał po dwóch sygnałach.
-Cześć – przywitałam się ciepło –
Chciałam ci pogratulować meczu, dzisiaj się nie udało, ale następnym razem
będzie lepiej, na pewno – uśmiechnęłam się mimowolnie i starałam się mówić
nieco radośniej – Jeszcze ich rozgromicie!
-Nie masz nam czego gratulować..-
powiedział po chwili milczenia, smutnym głosem. Moja mina natychmiastowo
zrzedła.
-Jak to czego? Zagraliście
świetnie, to było naprawdę piękne widowisko! – powiedziałam z zachwytem.
-Ale wiesz, porażka boli – powiedział
zachrypniętym głosem. Nawet nie chciałam sobie wyobrażać jego miny, która
gościła na jego twarzy.
-Nie martw się. Kocham Cię –
odparłam ciepło.
-Ja Ciebie też, ale zawiodłem
Cię..
-Nie zawiodłeś. Dałeś z siebie
100% i jestem z Ciebie dumna. Zawsze byłam i będę!
-Kocham Cię..
-Leć teraz pogratulować chłopakom
z Jastrzębia i Michałowi. Pozdrów go ode mnie, tak przy okazji.
-On to się dopiero tam cieszy –
cicho się roześmiał. Sama tez to zrobiłam słysząc jego śmiech.
-W takim razie ciesz się z jego
szczęścia – powiedziałam ciepło, wpatrując się w okno.
-Chyba tak zrobię.. Kocham Cię.
-Wesołych Świąt kochanie –
powiedziałam z uśmiechem i rozłączyłam się. Dalej oglądałam Polsat Sport, przy
tym spoglądając na zawodników rozciągających się po meczu. Jastrzębianie byli w
dobrych humorach, to było widać. W tym że byli zmęczeni, a zresztą, kto by nie
był po takim wysiłku. Resoviacy siedzieli w kółku dalej się rozciągając.
Niektóre twarze były przygnębione, ale zaraz po tym na nich pojawił się
uśmiech. No bo przecież nasza kochana Igiełka nie pozwoli na smutki w drużynie.
Nigdy. Moje oglądanie skończyło się po kilki minutach gdyż w programie był mecz
koszykówki. Runęłam więc na sofę i położyłam się przymykając oczy. Myślałam nad
dzisiejszym wyjazdem. Jak to wszystko się potoczy, czy Alek da radę jechać w
nocy po tak wyczerpującym meczu. No i jak zareaguje mama gdy zobaczy Kaśkę.
Cieszyłam się, że jedzie z nami. Na pewno będzie wesoło. Ale też…dziwnie.
Spotkanie z Olgą, niby tak dług wyczekiwane, ale trudno będzie mi spojrzeć jej
w oczy po tym wszystkim co przeżyła. No i Iwan, ciekawa jestem czy go zobaczę.
Nawet nie zauważyłam kiedy, a usnęłam. Obudziłam się koło godziny 1 w nocy. A
raczej obudził mnie telefon. Przyszedł sms od Alka.
„Będę w domu za 2 godziny. Śpię w
autokarze, także będę wypoczęty na drogę. Trzymaj się!”
Będzie w domu za 2 godziny.
Musiałam się ogarnąć bo siedziałam w piżamie, rozczochrana, bez makijażu i to
jeszcze z podpuchniętymi oczami. Porównanie mnie do zombie byłoby karygodne. A dlaczego. Bo wyglądałam o wiele gorzej. Pozaświecałam wszystkie światła. Jak to
w nocy bywa i pognałam do łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i przebrałam
się w codziennie ciuchy. Włosy tylko rozczesałam i zrobiłam leciutki makijaż,
który tylko zakrywał mi niektóre syfy na twarzy. Polazłam do kuchni i zjadłam
coś ciepłego. Nie wiadomo kiedy zleciało półtorej godziny. Resztę czasu
spędziłam na sprawdzaniu walizek, czy czegoś czasami nie zapomnieliśmy
spakować. Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcających się kluczy w zamku od
drzwi. Nie powiem, wystraszyłam się. Ujrzałam w nich Alka, uśmiechniętego,
zmęczonego.
-Czeeeeść bracie! – rzuciłam mu
się na szyję – Gratuluję świetnego meczu! Pokazaliście klasę! – powiedziałam z
entuzjazmem ciągle się go niego przytulając.
-No niezbyt wielka ta klasa,
skoro przegraliśmy. Ale następnym razem się odegramy! – powiedział
„odczepiając” się ode mnie.
-Zawsze pozytywnie nastawiony do
życia! Takiego Cię kocham bracie! – poczochrałam z uśmiechem jego włosy.
-Haha, czyli takiego
pesymistycznego mnie, już nie kochasz? Foch! – odwrócił się na pięcie i poszedł
do kuchni po sok.
-Nie no, oczywiście, że Cię
kocham – schlebiałam – Ale skoro tego zrozumieć nie możesz, to w takim razi
foch za foch! – tak samo jak brat, odwróciłam się na pięcie i udawałam
obrażoną.
-I tak Cię kocham! – objął mnie
ramieniem, od prychnęłam i spojrzałam na jego roześmianą twarz – To co?
Zbieramy się? Kaśka jest gotowa, zadzwoniłem do niej już – powiedział szybko
zakładając buty.
-Ok. Szybko się uwinąłeś –
powiedziałam opatulając się szalikiem.
-Nie lubię przymulać – mrugnął
okiem i był już w trakcie zakładania kurtki. Dokończyliśmy ubieranie w ciszy.
Alek wziął torby i wyszedł z nimi z mieszkania. Ja wzięłam klucze, zgasiłam
wszystkie światła i obejrzałam mieszkanie z każdej strony. Tak ostatni raz
przed wyjazdem. Zamknęłam je na klucz i wyszłam przed blok do brata. Bagaże
mieliśmy już zapakowane w bagażniku.
-To co siostra, w drogę! –
powiedział entuzjastycznie wsiadając na miejsce kierowcy.
-W drogę! – odpowiedziałam i
zapięłam pasy. Ruszyliśmy w drogę od razu. Ulice były takie puste, ale zarówno
piękne. Ośnieżone, pięknie wyglądały, odbijały blask kolorowych światełek wiszących na choinkach przed domami.
Słuchając kolęd, po kilku minutach dotarliśmy pod dom Kaśki. Czekała na nas na
chodniku. Alek momentalnie wybiegł z samochodu aby jej pomóc. Wyglądała
ślicznie. Miała włosy związane w kitkę, ciemne rurki, czarny płaszczyk i buty
na koturnach. Ja w porównaniu do niej wyglądałam jak dziecko. Mój brat czule ją
pocałował i zaprowadził o samochodu po czym włożył walizkę do bagażniku.
-Czeeeść Kasia! Moja przyszła
bratowo! – mrugnęłam okiem i pocałowałam
ją w policzek na przywitanie.
-Siostra.. bez takich ! – Alek
pogroził mi palcem po czym się roześmiał. Ja też to zrobiłam.
-No dooobra – westchnęłam –
Pokażę Ci jego stary pokój – poruszałam brwiami do Kaśki.
-Haha, dobra, mój osobisty
przewodniku – roześmiała się.
-Tylko bez szczegółów – odparł
radośnie Alek odpalając silnik.
-Zobaczymy w jakim będę humorze –
odgryzłam mu ciągle się śmiejąc.
-Szatan nie siostra.. –
westchnął.
-Za to Twoja..- wyszczerzyłam się
i oparłam na siedzeniu.
-Widać, że jesteście rodzeństwem
– pokiwała z uznaniem Kaśka.
I tak nam leciała ta nasza podróż. Myślałam, że usnę, ale
tak się nie stało. Być może dlatego, że mieliśmy kilka postoi na stacjach
benzynowych i razem z bratem, na każdej z nich, posilaliśmy się mocną kawą. Nie
to co Kaśka, ta prawie cały czas spała. Jedyne co mnie zdziwiło to stan Alka,
trzymał się naprawdę dobrze. Nie widać było jego zmęczenia, cały czas prowadził
w skupieniu i ciszy. Po 6 godzinach jazdy znaleźliśmy się w naszym rodzinnym
mieście.
-Kasia, obudź się…jesteśmy prawie na miejscu..- lekko
szturchnęła ramię dziewczyny brata. Od
razu się przebudziła.
-Już? – zapytała zdziwiona.
-Jak się przespało całą drogę to już – roześmiałam się a ona
tylko skarciła mnie wzrokiem. Przeglądałam znajome mi krajobrazy w szybie. Były
takie, jakie sobie zapamiętałam. Na ulicach widać było ludzi, którzy wracali z
zakupów. Jakby nie patrzeć, była tam 7.30 rano. W mgnieniu oka podjechaliśmy
pod nasz dom. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, tak długo go nie widziałam.
Ale pozostał taki sam. Był świetny. Na ganku paliło się światło a w oknie
poruszyła się zasłonka. W oka mgnieniu drzwi wejściowe otwarły się a z domu wyszła nasza kochana mama. Widocznie musiała na nas czekać, ubrana była w długą
spódnice i ciepły golf. Wyglądała stylowo, a zresztą , kiedy to ona nie wygląda
stylowo? No właśnie, nigdy. Na pierwszy rzut oka, zmierzyła wzrokiem Kasię,
która nieśmiało chwyciła dłoń Alka i poszła za nim w kierunku naszej matuli.
-Mamo.. to jest Kasia. Moja dziewczyna. Przyjechałem z nią
tutaj, bo chciałem z nią spędzić te święta i zapoznać was dwie – powiedział
pesząco mój brat, który spoglądał raz na nasza mamę, raz na Kasię. Ze wzroku
mamy nie można było nic wyczytać. A szkoda.
-Nawet synu nie wiesz jak się cieszę! Kasiu! Witaj w
rodzinie! – powiedziała z entuzjazmem przytulając Kaśkę do siebie. Z tyłu można
było usłyszeć głębokie westchnięcie Alka, któremu najwyraźniej ulżyło.
Spojrzałam jeszcze raz na moje sąsiedztwo. Było takie jakim je zapamiętałam.
Dzieci bawiące się na polu, pary trzymające za ręce. Moją uwagę przykuł jednak
chłopak ubrany na czarno z głową spuszczoną w dół. Miał przekłutą wargę, a na nadgarstku tatuaż. Dokładnie mu się przyjrzałam. Nie wierzyłam własnym oczom,
to był Iwan. Tak strasznie się zmienił. Nie mogłam w to uwierzyć, podeszłam
bliżej płotu aby dokładniej zobaczyć jego twarz. Był dosyć daleko ode mnie, ale
dałam radę. Teraz nie miałam wątpliwości, te brązowe oczy i ciemne półdługie
włosy, zapadły w mojej pamięci na dobre. Rozpoznałabym je nawet przez sen. Ale
mimo wszystko, zmienił się, nie do poznania. Gdy zauważył, że na niego patrzę,
zdziwił się i porywistym ruchem zmierzał w moim kierunku. Wystraszyłam się, nie
wiedziałam co robić. Porozmawiać z nim, uciekać czy udawać, że go nie
widziałam.
-Chodźmy do domu , lepiej się zapoznamy..- z transu wyrwała
mnie moja mama, która potem przytuliła mnie do siebie i zaprowadziła do domu.
W duszy dziękowałam jej za to. Mimo wszystko obejrzałam się za siebie
kilka razy. Iwan stał pod moim domem i
wpatrywał się w niego pustym wzrokiem.
-Stęskniłam się… ale wiesz kogo tu jeszcze brakuje? –
zapytała spoglądając na mnie.
-No kogo? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Zbyszka – powiedziała ciepło całując mnie w czoło.
Uśmiechnęłam się lekko., ale nie było to dla mnie zbyt łatwe. Bo rzeczywiście,
Zbyszka mi tu będzie najbardziej brakować.
-Za rok – odparłam cicho i udałam się do domu, gdzie
panowała jak zwykle cisza, a kominek palił się czerwonym płomieniem. Przez cały
ten czas myślałam a to o Zibim a to Iwanie. Miałam przeczucie, że te święta nie
będą takie zwykłe.
Spóźniony rozdział, przepraszamy ;C Ale natłok pacy w szkole i brak weny robią swoje...Ale Enjoy! :)
super rozdział :) zapowiada się ciekawie :D czekam na następny ;p
OdpowiedzUsuńAhhh doczekałam się :P :) Taak tam brakuje Zbyszka :) Super, świetny! :)
OdpowiedzUsuńRozumiemy - szkoła, obowiązki :)
Czekam na kolejny: Marta♥
Rozdział świetny ;D Czekam na więcej i zapraszam do mnie na http://volleyball-lost-dreams.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń